Nie stoją za nim żadne wartości, Uzyskuje jednak poparcie żydowskich elit. Finansują jego kampanię wyborczą, podpłacają klakierów itp. Interesujące, że wspierają go wyłącznie z jednego powodu, jest nim strach przed kontrkandydatem. Boją się bowiem jego słów, boją się głoszonej przez niego prawdy.
Przeprowadzający wybory dostrzega szwindle. Zauważa, że elektorzy zostali zmanipulowani. Ostatnim odruchem przyzwoitości "umywa ręce". Tym gestem ukazuje światu, że nie chce mieć nic wspólnego z "demokratycznym wyborem", którego dokonuje zmanipulowany tłum. Ten bowiem jednomyślnie wskazuje zwycięzcę. Jest nim bandyta. Najgłośniej za złoczyńcą optują podpłaceni klakierzy. Ich postępowanie bezrefleksyjnie kopiują miłośnicy "zachowań stadnych". Pozostali milczą, preferują bowiem postawy zachowawcze lub nie mają odwagi przeciwstawić się niesprawiedliwości.
Przytoczony przykład znakomicie obrazuje mechanizmy, które we współczesnych demokracjach prowadzą do zwycięstwa. Najprościej ująć to w definicji, że jest to umiejętne posługiwanie się kłamstwem i pieniędzmi, w celu takiego ukształtowania zachowań stadnych, by inwestujący w grę wyborczą, mógł osiągnąć zamierzony cel. Oczywiście można budować utopijne teorie. Przywoływać przykłady demokracji zachodnich. Twierdzić, że oparte są na prawach człowieka, wolności, transparentności itd. Rzecz w tym, że będą to tylko bajki. Bajki opowiadane w celu ukształtowania zachowań stadnych, na przykład mobilizacji grupy ludzi pod szumnym hasłem "obrony zagrożonej demokracji w Polsce".
Zapewne zauważyli Państwo, że na początku felietonu nie posłużyłem się imieniem Jezus. Nie ma w tym przypadku. Dostosowałem się w ten sposób do "wolności", które obowiązują w jednej ze wzorcowych demokracji zachodnich. Mowa o Norwegii. Przypominam, że to właśnie tam (na pięknych Lofotach) ryby łowią powiatowi "obrońcy demokracji", dwaj krezusi finansowi, konstytucjonalista Stanisław i intelektualista Mariusz. Wymienieni przywykli leczyć własne kompleksy poprzez pomnażanie kapitału, zagraniczne podróże oraz zachwyty nad wyższością zachodniej cywilizacji. Oni oglądają świat wyłącznie z perspektywy bogatego turysty. W moim przypadku jest inaczej. Wolę poznawać go na sposób Sebastiana Cyranka (złotowski podróżnik), pobyć w danym kraju dłuższy czas, wtopić się w tłum, porozmawiać z wieloma ludźmi itd. Dopiero wówczas można silić się na ewentualne porównania. W przeciwnym wypadku jest to tylko relacja z atrakcyjnej wycieczki (czasami okraszona nutką snobizmu, patrz. felieton z eskapady do Japonii, którą odbył "mentor" powiatowych obrońców demokracji).
Kilka lat temu poznałem jednego z najlepszych dziennikarzy w Norwegii. Stało się tak dzięki pracy fizycznej, którą wykonywałem w tym kraju, a którą tak gardzą złotowskie elity (lewicowe!), co znajduje wyraz m.in. w licznych komentarzach (np. pod moimi felietonami). Szczerze powiem, że czuję się ogromnie zaszczycony, że ten Mądry Norweg uważa mnie za swojego przyjaciela. Dodam tylko, że w gronie jego znajomych znajduje się wiele znanych osobistości ze świata.
Ma piękny dom. Dlatego piękny, że pełen jest symboli wiary. Widziałem m.in. Krzyż oraz ikonę Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus (podarowaną przez żonę Andrieja Sacharowa). Ten dom, jak podkreśla gospodarz, jest zawsze dla mnie otwarty. Czasami korzystam z tej gościnności, bo rozmowa z takim człowiekiem wzbogaca, wzbogaca bardziej niż dochody z budynku, dawniej samorządowego, który nabył po atrakcyjnej cenie pewien obrońca demokracji ze Złotowa, dawniej samorządowiec.
Einar, bo tak ma na imię norweski dziennikarz, lubi nasz kraj. Nie zachwyca się nim jednak ze względu na "równo pokoszone trawniki", których pilnuje miejscowy szeryf, albo liberalno - lewicowe poglądy wyznawane przez "korpointelektualistów", "postkomunistycznoeuropejskich kacyków" itp. Imponuje mu Polska Chrześcijańska! W rozmowie często łączy słowa "Polacy" i "Chrześcijanie". Dlaczego? Dostrzega bowiem kryzys wartości chrześcijańskich w Norwegii, który doprowadził do założenia społeczeństwu kajdan "poprawności". Skandynawowie o pewnych sprawach mówią już tylko w "czterech ścianach". Publicznie swoich poglądów nie powtórzą.
Współcześni Norwegowie przypominają ludzi, którzy blisko dwa tysiące lat temu, pod wpływem manipulacji, dokonali błędnego wyboru. Przez całe lata głosowali bowiem na polityków, którym obce były i są wartości chrześcijańskie. Mowa o klasycznej lewicy. W niektórych regionach rządzi ona nieprzerwanie od dziesięcioleci! (czy nam to czegoś nie przypomina?) To właśnie ich polityka wykreowała Breivika – lewicowego ekstremistę, który zamordował kilkadziesiąt osób. To oni zbudowali program, który wyeliminował chrześcijaństwo z przestrzeni publicznej (obrzędy protestanckie spełniają rolę ludowego zwyczaju, nie mają nic wspólnego z duchowością). O Jezusie nie wolno mówić swobodnie w szkole lub przedszkolach, za noszenie symboli chrześcijańskich można wylecieć z pracy (np. z norweskiej telewizji), podobnie za przywiązanie do nauki Kościoła katolickiego (np. słynna historia z polską lekarką).
Co zatem wolno? Wolno np. maszerować pod tęczowymi flagami i głosić "homopropagandę". Można tak czynić nawet w dniu święta niepodległości (17 maja). Miałem okazję uczestniczyć w takich obchodach. W jednym z norweskich miast widziałem kilkutysięczny tłum, który paradował w tradycyjnych strojach ludowych. Zebrani oklaskiwali specyficzny pochód, w którym norweskie i tęczowe flagi przeplatały się nawzajem. Wśród maszerujących była m.in dwuznacznie ubrana dziewczynka (12-13 lat), która niosła hasło: "Niech cię nie obchodzi, kto mnie pie...". Zrobiłem fotografię na pamiątkę. Wyślę kiedyś panu Mariuszowi. Jemu tak bardzo nie podobają się nasze "smutne" święta. Te uzna zapewne za odpowiednio wesołe.
Norwegia zakuta jest w kajdanach poprawności. Dlatego imponuje mi postawa Einara, który nie boi się iść pod prąd. Wielokrotnie bronił słów Jana Pawła II na temat moralności. Nie wahał się też opublikować krytycznego artykułu (w największej norweskiej gazecie), gdy telewizja publiczna zakpiła sobie z Papieża Polaka i jego choroby. Dodam, że w tym roku podarowałem Einarowi album o Janie Pawle II. Pokazuje go wszystkim swoim gościom. Przy okazji przybliża im historię Wielkiego Polaka, bo jest nim ogromnie zafascynowany.
Oczywiście Einar, który jest luteraninem, nie jest odosobnionym przypadkiem. Poznałem wielu rozsądnych, gościnnych i niezwykle sympatycznych Norwegów. Rozmawiałem na przykład z Mette, która maluje obrazy. Posiada własną galerię. Mówiła mi, że niektórzy z jej przyjaciół (ludzie kultury) zdecydowali się opuścić protestanckie zbory i przyjąć naukę Kościoła katolickiego. Co to za kościół, w którym nie ma zasad i wszystko wolno – uzasadniła krótko ich wybór. Oczywiście szanse na katolicką Norwegię są niewielkie. Jej przyszłość to zapewne islam i demokracja w muzułmańsku wydaniu (to tylko kwestia czasu, że na czele rządu stanie wyznawczyni Mahometa). Podobnie będzie zresztą w wielu innych państwach zachodnich.
Polska jest w trakcie wyboru swojej drogi. Wiele jednak wskazuje, że nasz kraj pójdzie w ślady Norwegii, Francji i innych "demokracji" zachodnich. Wystarczy przypomnieć wiece proaborcyjne, w których brały udział tysiące Polaków, z senatorem Mieczysławem Augustynem (PO) na czele! (miałem wątpliwą przyjemność, jako dziennikarz pewnego radia, nagrywać wypowiedź tego polityka), wystarczy przypomnieć zachowania sądów, które nie bronią wartości (np. skazywanie na wysokie grzywny lub więzienie za pokojowe protesty w obronie wartości, umarzanie zaś spraw lewicowych aktywistów, np. mężczyzn przebranych za kobiety, którzy szarpali się z policją i ochroną podczas antygenderowych wykładów), wystarczy przypomnieć, że rozpoczęła się ekspansja islamu (m.in. z Bangladeszu i Uzbekistanu), wystarczy przytoczyć dziesiątki innych przykładów.
Oczywiście "czarny scenariusz" nie musi się spełnić. Wielu Polaków pielęgnuje bowiem wartości, które niezwykle drażnią różnej maści lewaków. Mowa o chrześcijaństwie - fundamencie naszej państwowości. To własnie wartości chrześcijańskie sprawiły, że w okrutnych czasach sowieckiej i niemieckiej okupacji (początek we wrześniu 1939 r.) tysiące Polaków stać było na heroiczne postawy. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, rotmistrz Witold Pilecki, Nazaretanki rozstrzelane w 1943 r w Nowogródku, ks. Antoni Januszewski, rodzina Ulmów, ks. Jerzy Popiełuszko (zamordowany przez komunistów w 1984 r.). Długo można wymieniać nazwiska ludzi, i to tylko z najnowszej historii Polski, którzy mieli odwagę stać na straży wartości chrześcijańskich do końca.
Młode pokolenie, które będzie w najbliższych latach kształtować Polskę, ma więc z kogo czerpać dobre wzorce. Może też wyciągnąć odpowiednie wnioski. Dostrzec przede wszystkim to, że męczeństwo wielu Wspaniałych Ludzi, które przecież nie musiało mieć miejsca, było następstwem lewicowych eksperymentów, eksperymentów zaaplikowanych niejednokrotnie za pomocą demokratycznych procedur. Warto też przypominać młodemu pokoleniu, że obecnie głównymi decydentami światowej polityki są właśnie lewacy. Historia uczy, że nie wróży to nic dobrego.
Najbliższe miesiące będą decydujące dla przyszłości naszego kraju. Skojarzenia z procesem Jezusa nasuwają się same. Uaktywnili się ludzie (zazwyczaj pozostający w cieniu), którzy sponsorują zwalczanie wartości chrześcijańskich w Polsce (wspierali i wspierają m.in. kariery polityczne bandytów, aferzystów, dewiantów seksualnych itp.). Widać także klakierów (głównie medialnych), którzy za ich "srebrniki" starają się w odpowiedni sposób ukształtować opinię publiczną. Różnica z czasami Jezusa jest jedynie taka, że ostateczna decyzja nie będzie dziełem przypadkowo zebranego tłumu. Podejmą ją bowiem wybrani przez całe społeczeństwo elektorzy. Mam tylko nadzieję, że po nadchodzących wyborach, które odbędą się w latach 2018-2019, Einar dalej będzie mógł kojarzyć Polskę z chrześcijaństwem. Nie ma bowiem innej drogi do wolności.
Piotr Tomasz
Emigrant, Prawnik, Dziennikarz, Historyk -regionalista
Felietonista portalu www.77400.tv
Osoba represjonowana za poglądy w okresie rządów PO-PSL
kontakt: [email protected] lub fb
Napisz komentarz
Komentarze