Jednym z ostatnich jego działań było samowolne wyłączenie z ruchu ścieżki rowerowej przy ulicy Zamkowej, bo Bodnar uznał, iż “zna się lepiej od wszystkich”, co zresztą podkreślał także w jednym ze swoich wpisów w mediach społecznościowych. Co najbardziej zatrważające, Przemysław Bodnar wierzy, iż podobne działania pozwala mu podejmować statut maleńkiego stowarzyszenia, które sam założył...wraz z żoną i matką. Do czego mogą doprowadzić takie działania? Nietrudno sobie wyobrazić, jak blisko jest tragedii.
Kilka dni temu Przemysław Bodnar, przekonany o swojej wyższości nad innymi zablokował ścieżkę rowerową przy ulicy Zamkowej, twierdząc iż mur Pałacu Działyńskich zagraża korzystającym z niej. Efekt? Zgłoszenia na policję w sprawie niebezpieczeństwa...jakie stwarzają przygotowane przez Bodnara zabezpieczenia. Zdezorientowane dzieci, ale także i dorośli niemal w ostatniej chwili zjeżdżali na jezdnię. Nietrudno sobie wyobrazić, że w którymś momencie rowerzyści mogli po prostu wpaść pod koła przejeżdżającego drogą auta. Tak więc Bodnar, chcąc “ochronić” mieszkańców przed rzekomym niebezpieczeństwem sam sprowadził na nich niebezpieczeństwo realne.
Zapytać można, kto dał mu prawo do decydowania samodzielnie o tym co jest dla mieszkańców dobre, a co nie? Ano, nikt. W swoim nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych Bodnar podkreśla, iż podjął działania...w opraciu o statut stowarzyszenia. Tu pora na małe wyjaśnienie. Stowarzyszenia obecnie może założyć w zasadzie każdy. Wystarczy garstka chętnych osób i można działać. Statut stowarzyszenia to już poważniejszy dokument, bo określa główne cele i zadania. Przez większość stowarzyszeń traktowany jest bardzo poważnie, przez inne mniej. Te drugie mogą w zasadzie dowolnie określać cele, spośród wskazanego pakietu. Zakres jest bardzo szeroki, wręcz nieograniczony, a do tego w wielu punktach zależy od interpretacji. Tak więc Bodnar działa w oparciu o statut (który prawdopodobnie sam napisał) stowarzyszenia, które sam założył i do tego opierając się na swojej interpretacji tychże zapisów. Jakim pokrętnym torem trzeba jednak pójść, by uznać, że statut stowarzyszenia umożliwia sprowadzanie zagrożenia na mieszkańców? Albo że statut małego stowarzyszenia jest ważniejszy od ogólnych przepisów prawa? To już wie zapewne jedynie sam zainteresowany.
Zresztą w którymś momencie podsuwa on odpowiedź na te pytania. Otóż Przemysław Bodnar uważa, iż wszystko wie lepiej, na wszystkim zna się lepiej oraz każdego przewyższa kompetencjami, ot chociażby Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Oto fragment jego wypowiedzi na ten temat:
-Dodam tylko jeszcze, że mógłbym pełnić funkcję powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Posiadam odpowiednie wykształcenie, uprawnienia budowlane i doświadczenie zawodowe wymagane do pracy na tym stanowisku.
Bodnar udał się także z kamerą przyczepioną do ciała do gabinetu burmistrza Złotowa Adama Pulita. Cel rozmowy wydaje się niejasny, może poza nieudaną próbą przyłapania burmistrza na jakimś błędzie. Taki się nie pojawił, być może dlatego zawiedziony Bodnar wyszedł z gabinetu po zaledwie czterech minutach, w zasadzie cały czas poświęcając na swoje wypowiedzi, a nie na wysłuchanie odpowiedzi. Po wszystkim znów uznał, że “zna się lepiej od innych”.
-Ja mam odpowiednie kompetencje żeby móc decydować czy istnieje zagrożenie czy go nie ma.
Najbardziej we wszystkim przerażające jest nie to, że tacy ludzie marzą o objęciu stanowiska burmistrza, bo wyborcy zapewne drastycznie go zweryfikują. Najgorsze jest to, że Bodnar zapewne nie zatrzyma się i takich działań, które zagrażają mieszkańcom będzie więcej, szczególnie przed wyborami. A co, jeśli jego śladem pójdą kolejni? Co jeśli w piątkowy wieczór “przy piwku” inni pomyślą, że założenie stowarzyszenia z kolegami i napisanie statutu pod siebie to świetny pomysł, a następnie będą torpedować wszystko, co się dzieje wokół, bo “oni wiedzą lepiej”? Tragedia jest o krok.
Napisz komentarz
Komentarze