Do tej pory nie ukazała się szersza publikacja o tym obiekcie, którego fundamenty wzniesiono w drugiej połowie XIX wieku. Tymczasem z pewnością temat ten zasługuje na wnikliwe opracowanie. Niniejszy artykuł oczywiście nie spełni tego zadania. Być może jednak skłoni lokalnych historyków do zainteresowania się dziejami więzienia, które w latach 1945-1948 służyło komunistycznemu aparatowi represji.
Ile w tym czasie zabito w nim osób? ile torturowano? Oczywiście trudno odpowiedzieć na te i podobne pytania. Można jednak już dziś potwierdzić, że takie przypadki miały miejsce. Przykładem rozstrzelanie Eugeniusza Maślaka (27 stycznia 1948 roku o godzinie 6:05). Dowódcą plutonu egzekucyjnego był Alfons Jeziorski – funkcjonariusz UB ze Szczecina. Obecni przy wykonaniu kary śmierci byli m.in. Mieczysław Fajnsztajn (prokurator) i Bolesław Pietrzak (komendant więzienia).
Eugeniusz Maślak był komendantem posterunku MO w Radawnicy. W kwietniu 1945 roku zastrzelił dwóch sowieckich żołnierzy, którzy naprzykrzali się miejscowej ludności. Splot okoliczności sprawił, że 18 miesięcy po tym wydarzeniu trafił przed oblicze WSR w Szczecinie, który skazał go za ten czyn na karę śmierci. Do tej historii jeszcze powrócę na portalu 77400. Jest to tym bardziej ważne, że regionalne opracowania pomijają Eugeniusza Maślaka i przebieg zdarzeń, które doprowadziły go przed pluton egzekucyjny.
Rozstrzelanie nie było jedyną metodą pozbawiania życia skazańców, którzy przebywali w złotowskim więzieniu. Można jednak wysnuć domniemanie, że miało ono charakter dominujący. Wskazuje na to także otoczka towarzysząca wykonywaniu wyroków przez powieszenie. Mowa tu o pewnej improwizacji.
Przykładem historia Zbigniewa Kwapińskiego vel Klodowskiego. Mężczyzna był strażnikiem w Obozie Pracy MBP w Złotowie. Pod koniec grudnia 1945 roku, nie będąc na służbie, zamordował, zgwałcił i okradł mieszkankę wsi Górzna. Za ten czyn złotowski sąd skazał go na karę śmierci w dniu 15 kwietnia 1946 roku.
Nie znam dokładnej daty jego egzekucji. Kilka lat temu udało mi się jednak dotrzeć do świadka, który, jako więzień z niskim wyrokiem, pomagał przy niektórych czynnościach. Jego wiarygodność potwierdzają dokumenty, w których znalazłem niektóre z przytoczonych przez niego faktów.
Na trzy dni przed egzekucją Kwapińskiego vel Klodowskiego, wywołano z celi trzech więźniów. Byli to mieszkańcy Gronowa, Świętej i Górznej. Zaprowadzono ich do piwnicy i nakazano zbudowanie szubienicy. Ci zadanie wykonali. Nie skorzystał z niej jednak przybyły w dniu egzekucji kat. Ten, wraz z wspomnianym więźniem – świadkiem wydarzeń, udał się do szopy, która znajdowała się na dziedzińcu zakładu karnego. Wbił hak w belkę stropową, na nim zaś zawiesił sznur. Umieścił też trzystopniowy podest, który prowadził na prowizoryczny stryczek. Samo wykonanie wyroku również było dość specyficzne. Oświadczono Kwapińskiego vel Klodowskiego, że zostanie zabrany do zakładu karnego w Wałczu. Ponadto, że za chwilę wyjdzie za bramę, dlatego będzie miał zawiązane oczy i skrępowane ręce. Kat dodał jeszcze, że do samochodu będzie wchodził po stopniach, które ten mu będzie liczył i że na słowo trzy ma usiąść. Następnie poczęstował Klodowskiego vel Kwapińskiego papierosem. Według relacji świadka, Klodowski vel Kwapiński nie okazywał oznak paniki. Został bezproblemowo skrępowany, kat zawiązał mu oczy, zakręcił kilka razy po dziedzińcu, następnie udał się z nim do szopy i tam go powiesił. Po upływie pewnego czasu zgon skazańca potwierdził doktor Zalewski.
Niewykluczone, że na terenie więzienia dochodziło również do zabójstw. Czy istnieją jakieś poszlaki? Zapewne odpowiedź na to pytanie znają niektórzy byli funkcjonariusze SW i wcale nie chodzi tu o osoby, które pełniły służbę w złotowskim zakładzie karnym w okresie stalinowskim. Nie ma natomiast wątpliwości, że na terenie więzienia przetrzymywano ludzi bez orzeczonego wyroku, co wzmacnia prawdopodobieństwo wystąpienia takich zdarzeń.
Przykładem Gertruda P. - pracownica PCK w Krajence, która jesienią 1945 roku została osadzona w złotowskim więzieniu. Powodem było posiadanie w mieszkaniu niewielkiej ilości trucizny, która miała rzekomo posłużyć do otrucia sowieckich żołnierzy. Niewykluczone jednak, że prawdziwa przyczyna jej aresztowania miała zupełnie inne podłoże. Według relacji kobiety, która znajduje się w dokumentach archiwalnych, w trakcie przebywania w więzieniu otrzymała dwuznaczną propozycję, której spełnienie warunkowało opuszczenie zakładu karnego. Oczywiście trudno stwierdzić ile było takich przypadków. Faktem jest jednak, że funkcjonariusze UB dokonywali na terenie złotowskiego więzienia przesłuchań w ramach prowadzonych dochodzeń. W ich trakcie bywali także pod wpływem alkoholu. Dowodzi tego przypadek śledczego Seredyńskiego, który złotowski zakład karny opuścił na noszach, bo nie był w stanie dojść o własnych siłach do siedziby PUBP w Złotowie. Tenże funkcjonariusz 15 lutego 1946 roku zamordował trzy osoby w budynku PUBP w Złotowie, w tym kobietę w siódmym miesiącu ciąży. W tym przypadku również był pod wpływem alkoholu, który wcześniej spożywał w sowieckiej komendanturze.
Jakie warunki (wyżywienie, higiena itp.) panowały w omawianym więzieniu? Niestety na ten moment brak odpowiedniej ilości źródeł, a jednostkowa relacja zapewne nie odda właściwego obrazu. Dlatego postanowiłem pominąć ten wątek. Nie jest też znana liczba ucieczek, które w latach 1945-1948 zostały podjęte z tego zakładu karnego. Takie zdarzenia z pewnością jednak miały miejsce. Przykładem ucieczka z 15 marca 1946 roku. Jej bohaterem był m.in. Jan K. Mężczyzna został aresztowany na terenie Krajenki za podawanie się za funkcjonariusza UB. Na dodatek brał łapówki od Niemców za odstąpienie od czynności. Komiczny jest tu wątek, że razem z nim i innymi współwięźniami uciekł... strażnik więzienny. To prawdopodobnie właśnie on umożliwił bezproblemowe wyjście z zakładu karnego osadzonym. Ucieczka ta nie zakończyła się jednak pełnym sukcesem. Wszyscy jej uczestnicy zostali schwytani kilkanaście godzin później w Sokolnie koło Tarnówki. Stało się tak dzięki informatorowi komunistycznej bezpieki o pseudonimie „Słoń”.
Zapraszam osoby znające historię więzienia w Złotowie do kontaktu. Warto bowiem poświęcić temu obiektowi choć krótkie opracowanie. To także fragment lokalnej historii.
źródła: Archiwa IPN oraz zbiory własne autora
Napisz komentarz
Komentarze