Podczas ostatniej kampanii wyborczej padło wiele górnolotnych słów. Samorządy miały być dalekie od wielkiej polityki i przyjazne mieszkańcom. Gros kandydatów zdobyło mandaty na hasłach, że koniec kłótni, że teraz władze lokalne będą się uśmiechać do obywateli. Już te kilka dni po wyborach pokazało, że to były puste słowa, że niektórzy lokalni samorządowcy już przestali o nich pamiętać. Wystarczy popatrzeć na fotografie zamieszczane w przyjaznych im mediach. Są na nich z czołowymi politykami z Warszawy i innych wielkich miast, którzy ubiegają się obecnie o wielkie pieniądze i stołki w Parlamencie Europejskim. Nasi samorządowcy mają na to czas. Podobnie na zagrywki wizerunkowe. Niektóre z nich wyglądają wręcz komicznie. Przykładem wizyta starosty Patryka Wruka w Krajence, podczas której gospodarskim okiem oglądał młyn i stroił mądre miny. Rzecz w tym, że zna ten obiekt doskonale. Także jego nienajlepszy stan. Od 2018 roku jest przecież w powiatowym samorządzie, w partii jeszcze dłużej. Na dodatek przez kilkadziesiąt lat mieszkał w Krajence. Podobny PR możemy zaobserwować u innych czołowych polityków, z Danielem Sztychem na czele. Mowa tu o polityku, którego lokalne media wykreowały na jednego z liderów rolniczych protestów. Tymczasem jest to członek PSL i człowiek z ogromnymi aspiracjami. Stąd gros fotografii w internecie, które ukazują go np. w towarzystwie Krzysztofa Hetmana - kandydata Trzeciej Drogi (PSL/Hołownia) do Parlamentu Europejskiego. Warto przy tym podkreślić, że Krzysztof Hetman głosował za tzw. Zielonym Ładem. Tak więc wicestarosta Daniel Sztych lansuje obecnie człowieka, którego "łapka w górę" doprowadziła do rolniczych blokad w Polsce, na których wypromował się jako lider Daniel Sztych, który obecnie lansuje zwolennika "Zielonego ładu". Gdzie tu logika?
Oczywiście można być człowiekiem pazernym na władzę, splendor i pieniądze. Rzecz w tym, że wypada wykazać się przy tym chociaż odrobiną przyzwoitości. Są przecież obszary, które absolutnie nie powinny dzielić, mimo że niektórzy zapomnieli już o samorządowych deklaracjach i pochłonęła ich wielka polityka. Przykładem historyczne wydarzenie, które miało miejsce 4 czerwca 2024 roku w Zakrzewie. Przyjechał na nie osobiście Prezydent RP Andrzej Duda. Klęknął przed grobem jednego z największych synów tej ziemi, bo tak należy napisać o ks. Bolesławie Domańskim, mimo że ten nie urodził się na Krajnie. Spędził tu jednak kilkadziesiąt lat swojego życia. Działał na wielu płaszczyznach. Zakładał banki i spółdzielnie, które były opoką dla mniejszości polskiej w Niemczech. Krzewił naszą narodową kulturę i oświatę, bo m.in. dzięki niemu funkcjonowało szkolnictwo polskie. Był znakomitym duchownym (posługa: Złotów, Zakrzewo) i jednocześnie przywódcą politycznym Polaków. Mowa tu nie tylko o Związku Polaków w Niemczech. Warto bowiem podkreślić, że był on gorącym orędownikiem przyłączenia całej Krajny do Polski. Właśnie dlatego żandarmeria niemiecka aresztowała go w 1914 roku w Krajence. Jak donosiła ówczesna prasa polska, cudem uniknął śmierci przez rozstrzelanie. Ksiądz Bolesław Domański należy zatem do postaci wybitnych, które powinny łączyć, nie dzielić.
Tak było do 4 czerwca 2024 roku. Mimo że pewne środowiska lansują się nie tylko w naszym regionie na jego dorobku, to nie znalazły czasu na przyjazd do Zakrzewa na uroczystości poświęcone Księdzu Patronowi. Przykładem politycy samorządowi, bo tak powinno się ich określać, związani w różnym stopniu z Koalicją Obywatelską i PSL/Trzecią Drogą. Dlaczego na uroczystości nie było przedstawicieli władz powiatowych, ze starostami Wrukiem i Sztychem na czele? Dlaczego nie było włodarzy wielu innych miast i wsi? Co robił pan Jakub Pieniążkowski podczas wizyty Prezydenta? Co było ważniejsze? Tego rodzaju pytania można mnożyć. To smutne, bo przecież uhonorowanie ks. Domańskiego to było święto dla całej Krajny, to był hołd oddany Wielkiemu Polakowi przez najwyższego przedstawiciela Państwa Polskiego. Tymczasem niektórzy lokalni samorządowcy zachowali się niczym dzieci w piaskownicy, które nie dorosły do miana przedstawicieli lokalnej społeczności. Mówiąc kolokwialnie, olali wydarzenie.
Na szczęście nie było w tym gronie wójta Zakrzewa - Marka Buławy. Zachował się jak trzeba i to niezależnie od wyznawanych poglądów. Za to należy bić brawo temu samorządowcowi. Lokalnym politykierom trzeba natomiast wspomnieć, że można zachować się przyzwoicie i niekoniecznie być zwolennikiem obecnego Prezydenta. Pokazały to władze powiatu wągrowieckiego, który jest lustrzanym odbiciem układu politycznego panującego w powiecie złotowskim. Tam jednak partyjne legitymacje nie przeszkadzały w godnym przywitaniu Prezydenta Andrzeja Dudy, mimo że wizyta nie miała tej rangi co w Zakrzewie. Niestety, w naszym regionie zwyciężyła małostkowość. Jej ofiarą padł przede wszystkim ks. Bolesław Domański, bo to jemu tak naprawdę lokalni politycy wymierzyli policzek, nie Prezydentowi.
Napisz komentarz
Komentarze