Nie przyłączyliśmy się do protestu, do którego nawoływały wielkie medialne koncerny. Głównym powodem było to, że traktujemy swoją działalność jako misję publiczną i dopiero w dalszej kolejności biznes. Nie uważamy również, że proponowane opłaty od reklam, które mają służyć także poprawie zdrowia obywateli (onkologia) i zachowaniu dziedzictwa narodowego, są usprawiedliwieniem dla tak radykalnego kroku, jakim było pozbawienie widza/słuchacza dostępu do medialnego przekazu. W tej sprawie negocjacje należy prowadzić w inny sposób. Zastanawia nas również, że do protestu najgłośniej zachęcali ci, którzy bezpardonowo wkroczyli na niewielkie, lokalne rynki. To właśnie "wielcy gracze medialni" drenują je ze środków finansowych, oczywiście pod płaszczykiem misji publicznej. Rzecz jasna stwarzają jedynie jej pozory, by w ten sposób wypełnić wymogi prawne. Czy to jes fair?
Oczywiście niektóre zapisy wymagają dyskusji. W myśl nowych przepisów Środki Funduszu (mowa o środkach, które w myśl art.30 potencjalny beneficjent "podatku reklamowego" będzie mógł wykorzystać) przeznacza się na finansowanie lub dofinansowanie działań mających na celu:
1) podnoszenie poziomu wiedzy i świadomości społeczeństwa na temat zagrożeń w mediach, w szczególności cyfrowych;
2) budowę platform dystrybucji informacji oraz analiz treści pojawiających się w mediach, w szczególności cyfrowych;
3) budowę i rozwój kanałów i platform informacyjnych (audycji radiowych i telewizyjnych, portali internetowych) skierowanych do osób nieposiadających wysokich kompetencji cyfrowych;
4) promowanie polskiego dorobku kulturowego, dziedzictwa narodowego i sportu;
5) wspieranie badań w obszarze mediów;
6) wspieranie rozwoju radiofonii i kinematografii w zakresie polskiego dziedzictwa narodowego i sportu;
7) wspieranie zwiększania udziału polskich treści w obszarze mediów
Ten zapis jest słuszny. Postulujemy jednak uzupełnienie go o punkt o następującej treści: "WSPARCIE DLA ROZWOJU LOKALNYCH TELEWIZJI REALIZUJĄCYCH KONCESJE INFORMACYJNE I INFORMACYJNO - PUBLICYSTYCZNE (a nawet bez określania rodzaju koncesji).
Kolejna sprawa. Lokalne media powinny znaleźć się wśród beneficjentów tworzonego Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów.
Jak wynika z projektu i jego uzasadnienia, z - nazwijmy to - "atencją" traktowane będą media, które nadają nie mniej niż 49% audycji w jęz. polskim. Zasadniczo, jako jedyne w kraju, stacje lokalne nadają blisko 100% w ojczystym języku bijąc nawet w tej konkurencji TVP. Niestety, pozostaje to niedostrzeżone w projekcie przewidującym swoisty rodzaj premiowania mediów polskojęzycznych. Drugi argument przemawiający za lokalnymi stacjami to to, że żadne medium w tak ogromnym stopniu, jak lokalni nadawcy, nie wspiera budowy, rozwoju i poczucia więzi lokalnej społeczności. Mowa o szacunku dla tradycji, historii, kultury, języka itp. Lokalni twórcy kultury, zespoły ludowe, rękodzielnicy, reprezentanci ginących zawodów, lokalne (regionalne) kuchnie - można wyliczać w nieskończoność ludzi, którzy mają szansę zaistnieć w świadomości mieszkańców, właśnie dzięki lokalnym telewizjom. Także temu, że stacje te ze sobą współpracują (pasma wspólne w telewizjach lokalnych, wymiana audycji).
Autorzy projektu w uzasadnieniu ubolewają m.in. nad "coraz większymi trudnościami z oceną rzetelności pojawiających się w mediach informacji, a także utratą poczucia wspólnoty i więzi z tradycją oraz ograniczony dostęp do dóbr kultury i pomników wspólnego dziedzictwa." To kolejny argument przemawiający za lokalnymi mediami. Ich atutem jest bowiem rzetelność. Dziennikarze doskonale znają środowiska, w których codziennie pracują, rozumieją ich specyfikę. Poza tym od lokalnego dziennikarza wymaga się więcej, bo z reguły doskonale znany jest swoim czytelnikom, widzom, słuchaczom. Jeśli powie nieprawdę, to natychmiast traci wiarygodność, a to w konsekwencji oznacza "śmierć zawodową". Szkoda zatem, że autorzy projektu nie dostrzegają tkwiącego w lokalnych mediach potencjału i wiarygodności. Lokalne dziennikarstwo działające w zorganizowanych redakcjach (koncesjonowanych mediach, zarejestrowanych tytułach czy wersjach internetowych tego rodzaju mediów) zbudowane jest na rzetelności i wiarygodności. Zawiera w swojej specyfice także element tzw. dziennikarstwa obywatelskiego. W tym miejscu jednak istotna uwaga. W przeciwieństwie do niezliczonych, dostępnych w Internecie portali, stron, blogów tylko profesjonalne redakcje i dziennikarze dają odbiorcy prawidłowo skonstruowany przekaz, który - w razie niezgodności - może zostać skutecznie sprostowany w trybie przewidzianym przez Prawo Prasowe. (art. 7 Prawa Prasowego zawiera definicje redakcji, dziennikarza, materiału prasowego itp). Natomiast nie sposób wyegzekwować sprostowania, rzetelności czy obiektywnej informacji od "obywatelskiego dziennikarza" prowadzącego swój profil na FB czy innym portalu społecznościowym, albo po prostu blogera.
Jak uznał SN w postanowieniu z dn. 15.12 2010 r. (sygn. akt III 250/10):
„nie ulega wątpliwości, że Internet nie podlega żadnej rejestracji. Internet jest tylko środkiem przekazu, podobnie jak ryza papieru", a z drugiej strony „przekaz za pośrednictwem Internetu, jeżeli spełnia wymogi określone w treści art. 7 ust. 2 pkt 1 pr. pr. jest prasą, a interwał czasowy, w jakim się pojawia, determinuje to, czy jest to dziennik w rozumieniu art. 7 ust. 2 pkt 2 pr. pr., czy też czasopismo (...) W tej sytuacji jest rzeczą bezsporną, że dzienniki i czasopisma przez to, że ukazują się w formie przekazu internetowego nie tracą znamion tytułu prasowego, i to zarówno wówczas, gdy przekaz internetowy towarzyszy przekazowi utrwalonemu na papierze, drukowanemu, stanowiąc inną, elektroniczną jego postać w systemie on line jak i wówczas, gdy przekaz istnieje tylko w formie elektronicznej w Internecie" . Czy zatem w obliczu tego postanowienia i treści przytoczonego przez SN art. 7 ust.2 pkt 1 pr.pr. bloger lub "społeczny dziennikarz" odpowiada za swoje publikacje? Czy komuś udało się wyegzekwować sprostowanie od takiego "dziennikarza"? Nie! Ponieważ w razie problemu może on wyprzeć się dziennikarstwa. Jednocześnie w innych okolicznościach może żądać informacji na podstawie prawa prasowego (te zaś może interpretować w dowolny sposób). Podsumowując, zależnie od okoliczności raz dziennikarzem jest, a w niesprzyjających warunkach - nie jest. Należy cenić wolność słowa. Pamiętać jednak, że dziennikarz czy redakcja za swoje słowa ODPOWIADA . Dlatego prawo w tym zakresie nie powinno być martwe, tak jest obecnie.
Ad rem:
W uzasadnieniu czytamy: Fundusz Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w obszarze mediów ukierunkowany na finansowanie/dofinansowanie działań mających na celu:
- budowę platform dystrybucji informacji
- analiz treści pojawiających się w mediach, w szczególności cyfrowych,
- budowę i rozwój kanałów i platform informacyjnych (audycji radiowych i telewizyjnych, portali internetowych) skierowanych do osób o różnym poziomie kompetencji cyfrowych,
- promowanie polskiego dorobku kulturalnego oraz sportu,
- wspieranie rozwoju radiofonii i kinematografii,
- A TELEWIZJI NIE? Tylko audycje telewizyjne będą wspierane ?
A dalej:
-wspieranie badań na temat mediów oraz podnoszenie poziomu wiedzy społeczeństwa na temat zagrożeń w mediach, w szczególności cyfrowych.
Trudno w tym akcie prawnym doszukać się odniesień do telewizji lokalnej. Dlaczego? Niedostrzegany potencjał - niedoceniana wiarygodność - a może niewielkie niewielkie zasięgi, bo to tylko "lokalne"? Interesujące, że media lokalne zauważane są przez polityków jedynie w czasie wyborów (szczególnie parlamentarnych) - bo mają niezrównaną skuteczność (m.in. dzięki wiarygodności).
Na koniec jeszcze jedna ważna kwestia. Kilka lat temu przetoczyła się przez KRRiT oraz lokalne media dyskusja na temat konieczności zdefiniowania pojęcia "lokalna telewizja". Niestety, dyskusja nie przyniosła rezultatu w postaci stworzenia tak potrzebnej, legalnej definicji. Rodzi to konieczność znowelizowania Ustawy o Radiofonii i Telewizji. Dlatego na podstawie wieloletniego doświadczenia w pracy w mediach lokalnych i współpracy z wieloma organizacjami pozarządowymi, fundacjami, kościołami uważamy, że niezbędne jest zdefiniowanie w ustawie nadawcy lokalnego. Nadawcy lokalni po 30 latach funkcjonowania wypracowali wyróżniające ich, precyzyjne standardy mediów lokalnych. Ich zadaniem jest przekazywanie informacji o mieście i regionie, służebność wobec lokalnych społeczeństw, promocja regionalnej kultury, lokalnych zwyczajów, języka i folkloru. Niezwykle istotne dla nadawców lokalnych są niezależność i obiektywizm. Konieczne jest wspieranie lokalnych nadawców, by ochronić lokalne programy telewizyjne przed nadmiernymi obciążeniami, z którymi w obecnych warunkach prawnych, wielu spośród nas musi radzić sobie z wielkim wysiłkiem. Dlatego w nowej ustawie winna znaleźć się definicja nadawcy lokalnego oraz winny być stworzone warunki do równej konkurencji z innymi podmiotami na lokalnym rynku mediów i przedsiębiorstw.
Zgłaszamy propozycje zmian w treści Ustawy o radiofonii i telewizji, które będą sprzyjać nadawcom lokalnym, a jednocześnie dostosowywać przepisy do współczesnego rynku mediów oraz możliwości finansowych i organizacyjnych małych stacji.
Proponowany zapis:
Nadawcą lokalnym jest nadawca, którego program:
a) upowszechnia wiedzę lokalną i regionalną, edukację samorządową i propaguje demokrację lokalną oraz zmierza do ugruntowania tożsamości lokalnej i lokalnego patriotyzmu,
b) ma charakter wyspecjalizowany – informacyjno-publicystyczny, realizujący zadania lokalne, tj. nie mniej niż 50% tygodniowego czasu nadawania programu stanowią audycje wytworzone z użyciem informacji i materiału dźwiękowego i wizualnego uzyskanego na danym terenie przez lokalnych dziennikarzy czy twórców,
c) jest rozpowszechniany w sieciach kablowych, bez pobierania opłat od odbiorców za możliwość odbierania jego programu.
Zadbajmy o dobro odbiorców mediów lokalnych i kondycję mediów lokalnych, nie o kieszenie wielkich koncernów medialnych. To w interesie nas wszystkich.
Zaproponowane w ustawie rozwiązania w zakresie celów i dystrybucji pozyskanych z daniny środków całkowicie wykluczają lokalne, koncesjonowane telewizje z grona potencjalnych beneficjentów tworzonego Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Projekt wprost przewiduje wspieranie radiofonii i kinematografii, a całkowicie pomija wspieranie koncesjonowanych, lokalnych telewizji.
Lokalne, koncesjonowane stacje, z uwagi na ograniczony zasięg (miasto, powiat) nie będą miały również najmniejszych szans na pozyskiwanie z Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego środków na przewidywaną w projekcie realizację i emisję audycji telewizyjnych, kierowanych do osób o różnym poziomie kompetencji cyfrowych.
-- Kamil Ceranowski
Napisz komentarz
Komentarze