12 listopada 1952 roku w Złotowie miało miejsce zdarzenie, które postawiło na równe nogi organa bezpieczeństwa w całym powiecie złotowskim. Nie było to jednak wysadzenie pociągu, likwidacja aktywisty komunistycznego lub rozbicie lokalnego aresztu. Powód był znacznie bardziej prozaiczny. Chodziło o jedną ulotkę znalezioną w skrzynce pocztowej w Złotowie. Jej wyjątkowość polegała na tym, że zawierała antypaństwowe treści. Brzmiała następująco: „Niech żyje 11 listopada! Rodacy! Nie popierajcie rządu, który wprowadził nędzę w naszym kraju! Precz z ustrojem, gdzie na każdym kroku jest wyzysk o którym tak wiele mówi się, że niby go nie ma. Chcemy czasów Polski przedwrześniowej, gdzie był dobrobyt. Precz z komunizmem, precz z Bierutem, sługusami Stalina, naszego dobrodzieja, który ze wszystkiego nas obdzierał. Precz z Kostkiem, którego nam narzucił „Wielki” Stalin. Chcemy prawdziwej wolności! Nie chcemy żyć w wielkim zakłamaniu. Rodacy! Nadejdzie dzień wyzwolenia! Cierpmy jeszcze z nadzieją, że to już niedługo. Jak tylko możemy, walczmy przeciw komunistom! Z tymi sługusami, którzy sprzedają naszych ludzi, policzymy się w niedługim czasie. Głowa do góry! Rodacy! Kto pierwszy znajdzie ten apel, niech go poda drugiemu i tak dalej. Nie mamy czego bać się. Następny apel podamy Wam na przyszły tydzień”. Jej autorzy podpisali się jako: Polacy Wolnej Polski.
Pierwszy zapoznał się z jej treścią Albin Skiera - pracownik Urzędu Pocztowego w Złotowie. Oczywiście mógł ją zniszczyć w dowolny sposób. Był jednak służbistą lub człowiekiem niezwykle przezornym. Zapisany kawałek kartki mógł być wszak prowokacją ze strony przełożonych lub "świnią" podłożoną przez współpracowników. Na wszelki wypadek przekazał więc "ulotkę" swojemu zwierzchnikowi. Mowa o naczelniku poczty o nazwisku Maggier. Ten również stanął przed podobnym dylematem. Postępowanie Skiery mogło przecież stanowić np. prowokację względem niego. W związku z tym powiadomił złotowską "bezpiekę".
Funkcjonariusze UB wszczęli śledztwo. Oczywiście nie według schematu, że wrzuca się to coś do szuflady i czeka na nadejście terminu umorzenia. Przeciwnie. Od 13 listopada 1952 roku zabrali się solidnie do roboty. Wstępne czynności nie doprowadziły jednak do wykrycia sprawcy lub sprawców godzącego w ustrój socjalistyczny czynu. Dlatego od 17 listopada 1952 roku postanowiono przeprowadzić szeroko zakrojoną akcję - prawdopodobnie największą tego typu w historii powiatu złotowskiego. Polegała ona na sprawdzeniu wszystkich maszyn do pisania w okolicy.
Ten "genialny" plan opracował kapitan Henryk Wątroba - szef PUBP w Złotowie. Tu należy wtrącić, że mylne jest powszechne przekonanie na temat złotowskich funkcjonariuszy UB. Wcale nie byli łagodniejsi od tych z innych części kraju, a palmę pierwszeństwa wśród nich dzierżył Henryk Wątroba - postrach Krajny. Trzeba jednak uczciwie napisać, że czasami ruszał także i głową. Oczywiście nie mam w tym momencie na myśli uderzania z tzw. "bani" przesłuchiwanych osób. Wątroba użył mózgu.
Niewątpliwie znał dobrze realia budowy komunistycznej utopii na ziemiach polskich. Stąd wiedział doskonale, że musi zachować wielką ostrożność. Niejeden wszak towarzysz z dobrymi intencjami kończył później na szafocie. Oczywiście w myśl odwiecznej zasady, że rewolucja pożera własne dzieci. Dlatego kapitan Wątroba nakazał zmodyfikować zasadniczo treść złowrogiej ulotki. Odezwę "Niech żyje 11 listopada" zastąpiono socjalistycznymi peanami na cześć Wielkiej Rewolucji Październikowej. Tak więc na wszystkich maszynach do pisania w powiecie złotowskim "wystukano" następujący tekst: „Niech żyje! Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa, która w swym czynie otworzyła nową erę w dziejach ludzkości i Narodu Polskiego, budującego podstawy Socjalizmu”.
Co ciekawe, mimo tak drobiazgowego śledztwa sprawcy (sprawców) nie ujęto. Zachowana czujność pozwoliła jednak kapitanowi Wątrobie na dalszy rozwój kariery, choc już w innych miejscach. Warto wspomnieć, że zanim opuścił Złotów spłodził jeszcze syna, który oczywiście poszedł w jego ślady. A co z autorem/autorami ulotki? Nigdy się nie ujawnili. Dlatego władza ludowa nie poprzestawała ich tropić. Między innymi pół roku po ujawnieniu ulotki, kapitan Burdziej (naczelnik WUBP w Koszalinie) wydał specjalny rozkaz. Nakazywał on w dniach 29 kwietnia – 4 maja 1953 roku „wzmóc kontrole patrolową funkcjonariuszy MO i ORMO, nastawić sieć agencyjno-informacyjną oraz kontakty poufne w celu ustalenia ewentualnych sprawców kolportażu”. Ten „stan gotowości” wprowadzono w związku ze zbliżającym się świętem 1 Maja.
Niewykluczone, że te i podobne działania odstraszyły potencjalnych sprawców, bo Skiera i Maggier niczego podobnego już w skrzynce na listy nigdy nie znaleźli. Nie musieli zatem potwierdzać swojej czujności. Tego rodzaju przymiot okazywali za to inni sygnaliści okresu Polski Ludowej. O tym opowiadają m.in. materiały zawarte w inwentarzu IPN, które zawierają intrygujące dodatki, TW i KO.
tekst powstał na podstawie materiałów archiwalnych IPN
Napisz komentarz
Komentarze