Zapewne zaskoczyć może Czytelnika to, że zwracamy się do grupy, która po kilkadziesiąt godzin tygodniowo przebywa w placówkach medycznych. Można wszak wysnuć domniemanie, że nie ma ona czasu na bieganie po restauracjach, a więc swoją dietę opiera wyłącznie na szpitalnym „menu”, które nie słynie przecież z wykwintnych smaków. Kto był w szpitalu ten wie. Wysuszony chlebek z odrobiną masła i parówką, zupka o specyficznym zapachu itd. W tym miejscu należy podkreślić, że nasze pytanie jest racjonalne. Nie kierujemy go bowiem w stronę masy zwykłych medyków, którzy ciężko pracują, otrzymują niezbyt wysokie wynagrodzenie i znają jedynie smaki szpitalnej kuchni. To pytanie wyłącznie do wyselekcjonowanej grupy, do ścisłej elity tego zawodu. To właśnie ona, dzięki uprzejmości firm/przedstawicieli firm działających w branży farmaceutycznej, miała w przeszłości możliwość zapoznania się z jakością dań serwowanych przez niektóre regionalne placówki gastronomiczne. Tak wynika m.in. z dokumentów, do których udało nam się dotrzeć. Oczywiście ten gest ze strony firm/przedstawicieli firm działających w branży farmaceutycznej (pokrywały one koszty zamówienia) może zostać odczytany jako działania nieetyczne. Ktoś może pójść jeszcze dalej i zasugerować występowanie „syndromu Grodzkiego”. Nie będziemy oczywiście brnąć w tym kierunku. Są od tego odpowiednie organy. Nas interesuje kuchnia pilska. Dlatego zwracamy się z prostym pytaniem do niektórych medyków: czy smakowało? Dziękujemy jednocześnie firmom/przedstawicielom firm działających w branży farmaceutycznej, że dzięki ich gestowi możemy o to zapytać i nie narażać się na ryzyko braku odpowiedzi.
Szpitalne rewolucje
Magda Gessler odmieniła kilka lokali gastronomicznych w naszym regionie. Na ile skutecznie? Na to pytanie zapewne znają odpowiedzieć ich stali bywalcy. A jak jest w przypadku pozostałych lokali? To pytanie kierujemy w stronę niektórych przedstawicieli zawodów medycznych w Pile
- 06.07.2020 13:51
Napisz komentarz
Komentarze