W 1989 roku obwieszczono całemu światu, że w Polsce zakończył się komunizm. Owocem tego stało się m.in. powołanie do życia III Rzeczpospolitej. Za tym symbolicznym gestem nie poszło jednak definitywne odcięcie się od okresu sowieckiego władztwa nad ziemiami polskimi. Dowodem na to chociażby fakt, że tysiące kolaborantów pełniło wiele zaszczytnych funkcji w teoretycznie odrodzonym państwie. Przykładem Wojciech Jaruzelski (pierwszy prezydent III Rzeczpospolitej), kilku premierów i kilkudziesięciu ministrów z komunistycznym rodowodem. Logiczną konsekwencją tego stanu rzeczy było m.in. to, że swoje miejsce w przestrzeni publicznej zachowali komunistyczni patroni. Dość powiedzieć, że jeszcze w drugiej dekadzie XXI wieku potrafili zmobilizować w wielu samorządach armię swoich obrońców. Przykładem powiat złotowski.
W okresie transformacji ustrojowej Regina Ozga – Nowaczewska mieszkała w Pile przy ulicy Bolesława Bieruta. Doskonale znała tego patrona. Mowa o agencie Moskwy i komunistycznym zbrodniarzu, na którym ciąży odpowiedzialność za śmierć tysięcy polskich patriotów. To właśnie z ludźmi takiego pokroju walczyła w okresie powojennym pod pseudonimem „Lilka”. III Rzeczpospolita pozostała jednak obojętna na to poświęcenie. Dlatego do końca swoich dni Regina Ozga - Nowaczewska żyła skromnie. Utrzymywała się z niewielkiej emerytury, którą wypracowała m.in. w Jagodnie (praca na gospodarce rodziców), Pile (Roszarnia Lnu i Konopi, Oficerska Szkoła Samochodowa), Lublinie (Caritas, Państwowe Przedsiębiorstwo Ludowo-Artystyczne) i Żarach (fabryka włókiennicza). Dochód ten uzupełniała renta jej męża Jana, który posiadał III grupę inwalidzką. Należy podkreślić, że środki te kontrastowały z wysokimi apanażami emerytalnymi byłych komunistycznych „kacyków”, którzy korzystali z uroków życia i bezkarności zaoferowanej im przez system prawny III Rzeczpospolitej. Regina Ozga – Nowaczewska, w przeciwieństwie do nich, mogła zaspokoić jedynie najważniejsze potrzeby. Żyła od pierwszego do pierwszego. Na dodatek od 1989 roku wymagała całodziennej opieki ze strony schorowanego męża. Wylew spowodował bowiem paraliż lewej połowy jej ciała.
Trudna sytuacja życiowa sprawiła, że Regina Ozga - Nowaczewska postanowiła zwrócić się o pomoc do jednego z pilskich przyjaciół. To właśnie on pomógł jej w napisaniu prośby do Jacka Kuronia, który pełnił wówczas funkcję Ministra Pracy, Opieki Społecznej i Spraw Socjalnych. Dotyczyła ona pozyskania akt sądowych, które pozwoliłyby na uchylenie orzeczonego wobec niej wyroku z 14 sierpnia 1952 roku. W treści listu, datowanym na 12 kwietnia 1990 roku, można odnaleźć m.in. typową dla Żołnierzy Wyklętych historię. Rozpoczyna się ona od słów „W okresie okupacji hitlerowskiej brałam czynny udział w organizacji zbrojnej Armii Krajowej na terenie Włodawy i Lublina”. Dalej mowa zaś o działalności w powojennym podziemiu na tym terenie, orzeczonej karze śmierci, zastosowaniu prawa łaski i odbywanej karze pozbawienia wolności w komunistycznych więzieniach. Jest także istotny fragment, który mówi o represjach stosowanych wobec jej krewnych. „Nadmieniam, że w pamiętnym 1951 roku została aresztowana cała moja rodzina” – informowała Regina Ozga. „Matka Maria Ozga została skazana na 10 lat więzienia”. „Ojciec Zygmunt Ozga został skazany na 10 lat więzienia”. „Brat Zdzisław Ozga (został) skazany na 5 lat więzienia”. W liście mowa również o orzeczonej karze dodatkowej – pozbawienia mienia. Małżeństwo utraciło gospodarstwo w miejscowości Jagodno. W jego skład wchodziła ziemia (blisko 10 hektarów), inwentarz żywy i budynki.
Prośba skierowana do ministra Kuronia spotkała się z pozytywnym oddźwiękiem. Machina administracyjna działała jednak bardzo powoli. Dlatego dopiero 6 września 1991 roku przed Sądem Wojewódzkim w Lublinie odbyła się rozprawa, której celem było uchylenie zaskarżonego wyroku. Regina Ozga - Nowaczewska nie była na niej obecna. Pismo usprawiedliwiające absencję wysłał w jej imieniu przyjaciel rodziny. Można przeczytać w nim m.in.: „Przedstawiając powyższe pragnę zawiadomić Wysoki Sąd, że poszkodowana znajduje się w bardzo trudnej sytuacji – tak zdrowotnej jak i materialnej. Pomimo starań, brak jakiegokolwiek zainteresowania Jej położeniem ze strony organizacji kombatanckich jak i innych powołanych do tego organizacji środowiskowych”. Wymowne to słowa i jakże wiele mówiące o niewydolności III Rzeczpospolitej.
Nieobecność ta nie miała jednak wpływu na przebieg rozprawy. Sąd Wojewódzki w Lublinie na posiedzeniu odbytym w dniu 6 września 1991 roku wydał postanowienie, w którym stwierdził nieważność wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Lublinie z 14 sierpnia 1952 roku. Jego najistotniejsza część zawierała stwierdzenie, że Regina Ozga – Nowaczewska działała na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Niewątpliwie postanowienie to miało znaczenie symboliczne dla samej wnioskodawczyni. III Rzeczpospolita potwierdziła bowiem orzeczeniem swoich organów, że kilkadziesiąt lat wcześniej dokonała ona właściwego wyboru i że przejawem patriotyzmu było podjęcie służby w szeregach Antykomunistycznego Podziemia. Nie wpłynęło ono jednak na poprawę jej warunków bytowych.
W tym miejscu należy cofnąć się o kilkadziesiąt lat i przeanalizować antykomunistyczną działalność Reginy Ozgi – Nowaczewskiej. Jej ramy czasowe i zakres odsłania m.in. zaświadczenie, które wystawił Edward Taraszkiewicz „Żelazny". Nosi ono datę 19 czerwca 1951 r. Zostało zatem wydane zaledwie kilkadziesiąt dni przed śmiercią tego legendarnego Żołnierza Wyklętego. Czytamy w nim: "Niniejszym zaświadcza się, że koleżanka Ozga Regina, pseudonim „Lilka” zamieszkała we wsi Jagodno gminy Wola – Wereszczyńska powiatu Włodawskiego, jest aktywnym członkiem podziemnej organizacji „WiN”. Koleżanka „Lilka” w pracy podziemnej czynna jest od czasu okupacji niemieckiej bez przerwy - do czasu obecnego. W czasie swej konspiracyjnej pracy kol „Lilka” udzielała aktywnej pomocy dla oddziałów ś.p „Ordona” i „Jastrzębia”, pracując jako łączniczka i członek wywiadu. Oprócz tego w domu kol. ”Lilki” był swego czasu szpital polowy oddziału „Ordona” gdzie kol. „Lilka” pracowała jako sanitariuszka. Dla mej grupy w czasie obecnym kol. „Lilka” oddała niezmiernie ważne usługi i to w czasie kulminacyjnego terroru ze strony U.B. i kompartji. Gdyby mi sądzonem było przetrwać do wyzwolenia Polski, przedstawię koleżankę „Lilkę” do odznaczenia „Złotym Krzyżem Zasługi” za Jej poświęcenie osobiste i ofiarną pracę dla dobra Polski Podziemnej".
Można założyć, że podłoże takiej postawy życiowej stanowiło wychowanie w duchu patriotycznym i szereg doświadczeń wyniesionych z okresu II wojny światowej. Jest jednak jeszcze jeden czynnik, który mógł spowodować, że Regina Ozga dokonała po wojnie tego rodzaju wyboru. Mowa o miłości do żołnierza Antykomunistycznego Podziemia - Józefa Domańskiego ps. „Paweł” „Łukasz” „Znicz”. Wymieniony w szeregi konspiracji wstąpił prawdopodobnie latem 1946 r. na Lubelszczyźnie. Do czasu ogłoszenia amnestii w 1947 roku, służył pod dowództwem: Józefa Struga ps. „Ordon” (Obwód WiN Włodawa) oraz Antoniego Chomy ps. „Batory”. W lutym 1947 r. znalazł się ponownie pod komendą „Ordona”. Po jego śmierci służył zaś pod dowództwem jego zastępców, Stanisława Falkiewicza ps. „Ryś” i Stanisława Marciniaka ps. „Niewinny”. 29 maja 1948 r. Domański został ranny we wsi Bogdanka w wyniku starcia z funkcjonariuszami KP MO z Lubartowa. To spowodowało, że do jesieni 1949 r. ukrywał się samotnie na konspiracyjnych kwaterach (m.in. w Jagodnie u Romana Dobrowolskiego ps. „Ostrożny”, mężczyzna ten został aresztowany 7 października 1951 r., skazany na śmierć i 3 grudnia 1951 r. zamordowany na Zamku w Lublinie). Kolejna zmiana w wojskowym CV Domańskiego nastąpiła w listopadzie 1949 r. Wówczas to dołączył do oddziału Edwarda Taraszkiewicza ps. „Żelazny”.
Historia miłości Józefa i Reginy to niewątpliwie materiał na romantyczny film. Należy przy tym zaznaczyć, że jej etapy można odtworzyć jedynie w oparciu o szczątkowe źródła. To właśnie one wskazują, że uczucie między nimi pojawiło się prawdopodobnie latem 1946 roku. Wówczas to Józef Domański, który nosił ps. „Paweł”, rozpoczynał swoją służbę w szeregach Antykomunistycznego Podziemia. W związku z tym sporadycznie pojawiał się w gospodarstwie Ozgów. Siłą rzeczy poznał Reginę i nawiązał z nią pierwsze rozmowy. Niewątpliwie coś zaiskrzyło między nimi. Dowodem przesyłane przez Józefa pozdrowienia dla Reginy (latem 1946 roku wyjechała do pracy do miejscowości Żary) oraz zapytania kierowane przez Reginę do jej bliskich o sytuację „Pawła”. Ich miłość weszła na kolejny etap w styczniu 1947 roku. Wówczas to Regina wróciła do domu rodziców i mogła ponownie widywać się z ukochanym. Niosło to jednak ogromne ryzyko. Józef Domański nie ujawnił się bowiem podczas amnestii 1947 roku i dalej prowadził niepodległościową działalność. Podczas jednej z obław funkcjonariuszy komunistycznej „bezpieki”, która miała miejsce wiosną 1947 roku, Regina dwukrotnie ukryła skutecznie swojego ukochanego. Z materiałów sądowych wynika, że młodzi ludzie planowali wówczas zawrzeć związek małżeński, wyjechać w bezpieczniejsze miejsce i zacząć nowe życie. Trudno jednoznacznie stwierdzić z jakich powodów nie doszło do realizacji tych celów. Podobnie odnieść się do stosunku rodziców Reginy do tego związku. Jest jednak faktem, że to właśnie oni ponownie rozdzielili zakochanych. Pod koniec 1947 roku wysłali bowiem córkę do krewnego do Piły. Regina przebywała na Krajnie przez około rok. W tym czasie pracowała w Państwowej Roszarni Lnu i Konopi (w charakterze pracownicy umysłowej). Następnie powróciła do wsi Jagodno. Pracowała na gospodarstwie rodziców do maja 1949 roku, po czym wyjechała do Lublina i podjęła pracę w tamtejszym Caritasie.
Można wysnuć domniemanie, opierając się jedynie na materiałach śledczych „bezpieki, że Regina Ozga nie miała kontaktu z ukochanym do maja 1950 roku. Jego ponowne nawiązanie nastąpiło za pośrednictwem mieszkańca wsi Jagodno, Romana Dobrowolskiego ps. „Ostrożny”. To właśnie on przekazał Reginie, która przebywała w tym czasie na gospodarstwie u rodziców, wiadomość od Józefa Domańskiego. Zawierała ona propozycję spotkania na łąkach, które położone były niedaleko zabudowań „Ostrożnego”. W wyniku tej misji Józef i Regina zobaczyli się ponownie. Na dodatek aż trzykrotnie, bo kolejne spotkania miały miejsce dzień po dniu. Niewątpliwie pozwoliły one rozpalić na nowo uczucie między nimi. Obok tego przyczyniły się również do nawiązania współpracy z „Żelaznym”, bo od tego momentu Regina ps. „Lilka” wykonywała różne zadania na rzecz dowodzonej przez niego komórki konspiracyjnej.
Rzecz jasna na jej związek z Domańskim bardzo silnie oddziaływało to, że razem funkcjonowali w podziemiu. Skutkowało to m.in. tym, że z reguły ich spotkania odbywały się w asyście innych członków konspiracji. Na dodatek widywali się tylko w określonych odstępach czasowych. Czasami przerwa trwała dwa tygodnie, czasami miesiąc. Podczas nielicznych spotkań, którym nie towarzyszyły spojrzenia innych osób, były spacery, pikniki na łące, zapewne miłosne rozmowy i czuły dotyk. Długie chwile rozstania wypełniało zaś czytanie listów i wierszy, które Józef Domański, noszący u „Żelaznego” pseudonim „Łukasz”, wysyłał z różnych miejscowości (m.in. Włodawy i Krakowa). Jeden z nich, nadany prawdopodobnie w październiku 1950 roku, obok treści miłosnej zapowiadał rychłe zaręczyny.
Pod koniec 1950 roku Regina Ozga otrzymała kolejny list od Domańskiego. Stanowił on zaproszenie na święta Bożego Narodzenia do Macoszyna Małego, do mieszkania Pawła Mazurka. Krótko po nim przyszła też paczka, która zawierała materiał na sukienki, chusty na głowę, sweter damski oraz buty z cholewkami. Niewątpliwie święta Bożego Narodzenia 1950 roku były wyjątkowe w życiu Józefa i Reginy. Mogli wszak spędzić ten szczególny czas razem. Naturalnie nie mieli zbyt dużo przestrzeni na intymność, bo przez większość czasu towarzyszyli im właściciele domu, „Żelazny” oraz inni członkowie Antykomunistycznego Podziemia. Ten fakt rekompensowało im nieco to, że cieszyli się przebywaniem ze sobą przez około dwa tygodnie. Czego sobie życzyli w wigilijną noc? Jakie słowa wypowiadali w „sylwestra” na przełomie 1950 i 1951 roku? Nie sposób odpowiedzieć na te pytania. Można jednak domniemywać, że nie przewidywali wówczas, że to właśnie nadchodzący rok przyniesie sekwencje zdarzeń, które pogrzebią ich marzenia o wspólnym życiu
Początek roku nie zapowiadał jednak późniejszych nieszczęść. „Lilka” sporadycznie spotykała się z „Łukaszem”. Dalej wypełniała również zadania powierzone jej przez „Żelaznego”. Warto wspomnieć, że temu wszystkiemu towarzyszyła specyficzna otoczka. Mogło ona sugerować, że Regina nie jest wrogo nastawiona do Sowietów i przyniesionego przez nich na bagnetach ustroju. Była bowiem członkiem Związku Młodzieży Polskiej, pełniła funkcje społeczne (m.in. członka Gminnej Rady Narodowej w Urszulinie), mieszkała i pracowała w Lublinie (m.in. w Przedsiębiorstwie Ludowo - Artystycznym jako maszynistka). Tego rodzaju względny stan stabilizacji utrzymywał się do 6 października 1951 r. Wówczas to czteroosobowa grupa „Żelaznego”, prawdopodobnie w wyniku donosu, została osaczona około godziny 5 na kwaterze w kol. Żbereże, pow. Włodawa, przez grupę operacyjną UB-KBW. W toku walki śmierć ponieśli: Edward Taraszkiewicz ps. „Żelazny” i Stanisław Torbicz ps. „Kazik”. „Bezpieka” ujęła natomiast Stanisława Marciniaka ps. „Niewinny” oraz Józefa Domańskiego ps. „Łukasz”. Ten ostatni przy próbie przebicia się przez obławę został ranny.
Sukces „bezpieki” przełożył się na kolejne aresztowania. Między innymi jeszcze tego samego dnia zatrzymana została w Lublinie Regina Ozga. Tak wynika z lakonicznej notatki, którą sporządził funkcjonariusz tamtejszej „bezpieki”. Ponadto wskazuje na to protokół z jej pierwszego przesłuchania. Dlaczego Regina została aresztowana tak szybko? Niewykluczone, że nastąpiło to w wyniku działalności informatorów „bezpieki”. Prawdopodobna jest również wersja, że stanowiło to następstwo specyficznych „czynności procesowych”, które zastosowano wobec pierwszych zatrzymanych. Warto pamiętać, że „tortury” były typową metodą śledczą komunistycznych „siepaczy” z UB. W tym kontekście należy wspomnieć, że główni zatrzymani, tj. Marciniak i Domański, byli przesłuchiwani przez funkcjonariuszy PUBP we Włodawie (Makowski, Borowski i Szwed). Natomiast Reginę Ozgę przesłuchiwał Jan Kozłowski z WUBP w Lublinie. Później to grono uległo rzecz jasna poszerzeniu o kolejnych funkcjonariuszy (Stefan Jaworski, Stefan Lewart, Lech Gabski i in).
Mając na względzie tortury oraz inne „czynności procesowe” stosowane przez funkcjonariuszy UB, należy powstrzymać się z oceną postaw w trakcie śledztwa zatrzymanych osób. Jednocześnie ubolewać nad faktem, że w internecie można odnaleźć stwierdzenia, że to Józef Domański wydał Reginę Ozgę. Ferowanie tego rodzaju jednoznacznych sądów jest z całą pewnością nadużyciem. W kontekście Domańskiego warto również przytoczyć opinię lekarską, która wydana została przez lekarza ze Szpitala Powiatowego we Włodawie. Została ona sporządzona już po ukończeniu śledztwa. Mowa w niej, że Domański jest osłabiony, wycieńczony i jego stan zdrowia należy ocenić jako średni.
Regina Ozga „Lilka”, Józef Domański „Łukasz” i Stanisław Marciniak „Niewinny” sądzeni byli w trybie uproszczonym w dniach 12-14 sierpnia 1952 roku. Rozprawa odbyła się przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Lublinie na sesji wyjazdowej we Włodawie. Przewodniczącym składu orzekającego był kpt. Czesław Lipski. Obok niego zasiadali: ppor. Mirosław Skibiński oraz ppor. Józef Zając. Funkcję oskarżyciela pełnił por. Henryk Kugacz. Oskarżonym przyznano obrońców z urzędu. Nie mieli oni jednak żadnego wpływu na kształt wyroku. Ten wydany został bowiem już przed rozprawą. 14 sierpnia 1952 roku sąd dopełnił jedynie formalności i skazał „Lilkę”, „Łukasza” i „Niewinnego” na karę śmierci. W odniesieniu do Ozgi napisał: „W okresie od wiosny 1946 r. do chwili zatrzymania, tj. do 6 października 1951 roku, na terenie powiatu włodawskiego i chełmskiego brała udział w związkach, które gromadziły środki walki orężnej dla obalenia przemocą obecnego ustroju Państwa Polskiego, tj. zbrojnych bandach terrorystyczno-dywersyjnych pod dowództwem Struga Józefa ps. „Ordon”, Taraszkiewicza Leona ps. „Jastrząb” i Taraszkiewicza Edwarda ps. „Żelazny”, w których pod ps. „Lilka” pełniła funkcję łączniczki i wywiadowcy”. Należy nadmienić, że podstawą skazania wszystkich oskarżonych był art 16 par.1 MKK.
Na deskach tego teatru rozegrała się symboliczna scena, która z całą pewnością nie była przewidziana w scenariuszu napisanym przez komunistycznych zbrodniarzy. W trakcie rozprawy Regina Ozga oświadczyła bowiem odważnie: "byłam i jestem wrogiem Polski Ludowej", dodając, "wobec Boga i Ojczyzny i ludzi mam czyste sumienie, bo nikomu nic złego nie zrobiłam". Warto podkreślić, że słowa te zostały przywołane w opinii wydanej przez komunistyczny sąd, w której ten negatywnie odniósł się do ewentualnego ułaskawienia skazanej. Podobnie zresztą postąpił odnośnie „Niewinnego” i „Łukasza”.
Wyrok śmierci musiał wywrzeć ogromne wrażenie na Reginie i jej ukochanym. To naturalne. Miłość jednak była w ich przypadku silniejsza niż strach. Dowodzi tego pismo z 17 sierpnia 1952 roku, które zawierało prośbę Domańskiego o wyrażenie zgody na zawarcie małżeństwa z Ozgą w więzieniu na Zamku w Lublinie. Kilka dni później, szef WSR w Lublinie mjr Juliusz Surażski definitywnie odmówił im tej łaski. 2 stycznia 1953 roku nie skorzystała z niej również Rada Państwa, utrzymując orzeczoną karę śmierci wobec Domańskiego i Marciniaka. Wyrok na „Łukaszu” i „Niewinnym” wykonano 12 stycznia 1953 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie.
Inaczej potoczyły się losy „Lilki”, której karę śmierci Rada Państwa zamieniła na dożywocie. Wyrok ten, odbywany na Zamku w Lublinie i w więzieniu na bydgoskim Fordonie, zredukowały kolejne amnestie. Ostatecznie Regina Ozga wyszła na wolność 26 lutego 1958 roku. Po opuszczeniu bram więzienia wyjechała do swojej matki, która przeniosła się na stałe do Piły. Na Krajnie Regina znalazła nowe miejsce do życia, pracę oraz męża - Jana Nowaczewskiego (zmarł 24 kwietnia 1993 roku).
Regina Ozga Nowaczewska urodziła się 3 marca 1924 roku w miejscowości Jagodno (powiat Włodawa). Zmarła zaś 1 lipca 1994 roku w Pile. Pochowana jest razem z mężem na tamtejszym Cmentarzu Komunalnym. Należy raz jeszcze podkreślić, że za swojego życia nie doczekała się jakichkolwiek wyrazów oficjalnego uznania za działalność na rzecz niepodległości Polski. Jej grób również pozostaje anonimowy pod tym względem. Na szczęście osoba ta nie jest całkowicie zapomniana w naszym regionie. Dzieje się tak m.in. dzięki takim osobom jak Andrzej Wlazło z Piły. To właśnie po rozmowie z nim zdecydowałem się przeczytać kilka tomów dokumentów archiwalnych i napisać niniejszy tekst, który pierwotnie został opublikowany w Zeszytach Historycznych Pilskich Dni Pamięci Żołnierzy Wyklętych (ukazuje się od 2014 roku). Chciałbym również wspomnieć o zasługach takich ludzi jak Darek Żurek z Krajenki, którzy w ramach pracy w IPN poszukują szczątek Żołnierzy Wyklętych. To właśnie zespół kojarzony z prof. Szwagrzykiem napisał epilog do przedstawionej przeze mnie historii. Podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych na Cmentarzu Rzymskokatolickim przy ul. Unickiej w Lublinie (14 listopada 2017 r.), odnalazł szczątki ukochanego Reginy – Józefa Domańskiego ps. „Łukasz”.
źródła:
materiały archiwalne IPN
Edmund Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Trzy pamiętniki, wstęp, redakcja naukowa i opracowanie dokumentów Andrzej T. Filipek, Bożenna Janocińska, Warszawa–Lublin 2008
Napisz komentarz
Komentarze