Jastrowie nie znalazło się w granicach II RP z oczywistych powodów. Wymienię najważniejszy: stosunkowo nieliczna grupa Polaków, która od pokoleń zamieszkiwała ten teren! Głównie z tego powodu miasto znalazło się w niemieckich łapach, bo to właśnie ta nacja dominowała etnicznie na wymienionym obszarze do 1945 roku. Wówczas omawiany teren objęli w posiadanie sowieci (część z nich mówiła po polsku). Dla Niemców był to trudny czas, szczególnie dla kobiet. Niektóre Niemki doświadczyły go gwałtami, przegwałceniami lub słaniem łóżek, bo tak subtelnie nazywano świadczenie usług cielesnych wyższym rangą wojskowym. Oczywiście po pewnym czasie sytuacja uspokoiła się. Czerwony diabeł odpuścił niemieckiemu ciału, bo wolał zawładnąć niemiecką duszą. Nie muszę dodawać, że pragmatyczni Niemcy przystali z radością na jego propozycję, zastępując hakenkreuza... sierpem i młotem
Dzięki temu ludność niemiecka zaczęła asymilować się z napływającą ludnością polską. Ta przybywała głównie ze wschodu. Polskojęzyczni osadnicy niemal natychmiast przejmowali mienie roztropniejszych Niemców, którzy przed Iwanem postanowili wiać za Odrę. Przy okazji niewinnej kradzieży podpisywali jednak cyrograf z komunistycznym diabłem, który w kradzieży nie tylko pomagał, ale przede wszystkim usprawiedliwiał i pochwalał. Oczywiście nic za darmo. Czerwony czart oczekiwał w zamian duszy. Dusza miała być sowiecka. W tym duchu miały być kształtowane także kolejne pokolenia. Historia pokazała, że wielu osadników (i ich potomków) uczciwie wywiązało się z tej umowy. Niezależnie bowiem od zmiany systemu pozostało wiernymi jej zapisom. Namacalnym dowodem główne ulice w Jastrowiu, które jeszcze niedawno nosiły miano: Kieniewicza i Żymierskiego.
Ktoś może mi zarzucić, że nie znam pochodzenia ludności Jastrowia. Pominąłem przecież dużą grupę mieszkańców. Mowa o Ukraińcach, którzy przybyli na te tereny w ramach akcji Wisła. Oczywiście mogłem się pomylić. Nazwiska przecież brzmią swojsko. W dodatku w oficjalnych dokumentach pojawiają się np. Mikołaje zamiast Mykoli. Na swoje usprawiedliwienie dodam jeszcze, że potomkowie "upaniny" z reguły przemilczają swoje korzenie. Dlatego omyłkowo mogłem wrzucić do wspólnego wora polskich i ukraińskich osadników. Poprawiam jednak błąd. Wymieniam ukraińskich osadników, którzy także oddali duszę czerwonemu diabłu. W ich przypadku ceną było nie tylko mieć. W niektórych przypadkach także zapomnieć o niechlubnej przeszłości.
Na koniec kilka słów o przyzwoitych mieszkańcach Jastrowia. Okazuje się, że to nieliczna grupa. Na tyle nieliczna, że radni Jastrowia nie muszą liczyć się z jej zdaniem. Dla mnie to jednak sól tej ziemi. Dlatego dziękuję Państwu z całego serca. Dziękuję panu Trawińskiemu za próbę upamiętnienia rotmistrza Pileckiego. Dziękuję Wszystkim zaangażowanym za symboliczną próbę oddania hołdu Żołnierzom Wyklętym. Przede wszystkim dziękuję jednak za próbę rehabilitacji Jastrowia. Nie przejęzyczyłem się, dziękuję za próbę rehabilitacji tego miasta. Na Jastrowiu ciąży bowiem piętno hańby. To w tym mieście 29 września 1946 roku został wydany Tadeusz Kowalski – żołnierz ROAK. Słudzy czerwonego diabła skazali go na śmierć. Wyrok wykonano 9 stycznia 1947 roku.
Piotr Janusz Tomasz
(prawnik, dziennikarz, emigrant, historyk-regionalista)
Felieton odnosi się wyłącznie do mieszkańców Jastrowia, którzy mają sowiecką duszę. Nie dotyczy osób, które (mimo różnych korzeni) chcą i służą Polsce.
Autor dziękuję za inspirację panu Michałowi Dworczykowi (MON, rząd PiS). To dzięki niemu MON objął patronatem "1 Dzień Wolności". Impreza organizowana jest od siedmiu lat w Jastrowiu. Siedem lat temu pomysłodawcy (samorządowcy) upamiętnili w ten sposób "dzieło" Kruczkowskiego. Dodam, że kilka dni temu samorządowcy musieli zmienić nazwę ulicy upamiętniającej komunistycznego pisarza. Pozostaje mieć nadzieję, że IPN nakaże zmienić także pana Dworczyka.
Napisz komentarz
Komentarze