Ta haniebna karta w dziejach krajeńskiej szkoły średniej składała się jeszcze z kilku epizodów. Niektórzy z jej „bohaterów” już odeszli z tego świata, innych jeszcze mijam czasami na ulicy. Zawsze wtedy wracają do mnie słowa śp Zdzisława Pasymowskiego, który po latach mówił do mnie, że moi rodzice nie powinni byli wtedy odpuścić, że powinni walczyć „wyżej” i tego „nauczyciela” należało usunąć ze szkoły. Czy to jednak ich wina, że się bali o przyszłość syna i mieli ku temu uzasadnione powody?
W kontekście tej historii zapisała się w mojej pamięci pewna Msza św. w Krajence, która odbyła się w związku z jakimś świętem szkolnym. W trakcie kazania ks. Henryk Węgrzecki odniósł się do wspomnianego wcześniej zdarzenia i nadał mu dość specyficzną narrację - daleką od prawdy. Nie używał nazwisk. Mówił jednak w sposób tak dosadny, że zaliczyłem szturchańca od kolegi Tadzia, który zaraz potem wyszeptał: do ciebie mówi. To było nieprzyjemne kazanie. Oberwałem ja, podobnie moja najbliższa rodzina, która również poczuła się dotknięta tego rodzaju "wycieczką" proboszcza Węgrzeckiego. Mogę wysnuć domniemanie, że słowa tego duchownego były za to miodem na serca niektórych krajeńskich nauczycieli. Zresztą ksiądz prywatnie lubił część z tego towarzystwa. Dowodem chociażby wspólne biesiady w pilskiej „Tarczy”.
Kilka lat później niektórzy przedstawiciele środowiska nauczycielskiego przygotowali osobliwy „prezent” wspomnianemu kapłanowi. Mowa tu o jubileuszu 25-lecia posługi kapłańskiej w Krajence. W ramach obchodów wybuchł „bunt parafian”, który, co za przypadek, w dość specyficzny sposób opisywały „Aktualności Lokalne” - gazeta Mariusza Leszczyńskiego. Jest więc czarny charakter – ksiądz Węgrzecki. Są też ludzie pełni cnót – niektórzy zacni obywatele Krajenki. Siłowanie się między stronami trwało jakiś czas. Sięgnęło nawet bram Kurii Biskupiej. Ostatecznie wygrali „zbuntowani parafianie”, na których czele stał były sekretarz POP PZPR (partia komunistyczna) przy miejscowej szkole średniej. Ksiądz Węgrzecki odszedł zaś w „toksycznej atmosferze” do Rzeczenicy koło Człuchowa.
5 lat po tym wydarzeniu na powiatowym rynku prasowym pojawił się „Tygodnik Okolice”, którego redaktorem naczelnym był Andrzej Kisiel. Współpracowałem z tą gazetą. To właśnie w niej ukazał się m.in. mój artykuł na temat ks. Węgrzeckiego i jego posługi w krajeńskiej parafii. Poprzedziła go rozmowa z tym kapłanem. Do dziś pamiętam nasze spotkanie w Rzeczenicy. Także to, że ksiądz Węgrzecki odprowadził mnie niemal do samochodu. Rozstaliśmy się serdecznie, uścisnęliśmy dłonie, jakby tego kazania sprzed lat nie było. Oczywiście mój artykuł odbiegał od treści publikowanych w Aktualnościach Lokalnych, nie było w nim szukania taniej sensacji. Ująłem w nim za to całe 25 lat jego posługi w naszej parafii. Burzliwy koniec opisałem krótko. Poświęciłem temu wydarzeniu praktycznie jedno zdanie. Opinie na temat artykułu były rzecz jasna różne. Te pozytywne usłyszałem m.in. z ust śp. Feliksa Mechy. Najbardziej krytyczne słowa padły zaś, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ze strony członka nowej Rady Parafialnej i kolejnego proboszcza Krajenki – ks. Józefa Pietrasa.
Dlaczego o tym teraz wspominam? 3 marca miały miejsce piękne uroczystości w Złotowie, które poświęcone były Żołnierzom Wyklętym. W ich trakcie usłyszałem wiele ciepłych słów ze strony starosty Goławskiego i radnego Fidurskiego pod swoim adresem. Padły one publicznie, w obecności wielu osób. Bardzo dziękuję. Dziękuję również, że takie miejsce pamięci jest w końcu w naszym powiecie. To także duża zasługa wymienionych Panów. Dziękuję wreszcie, że mogłem wziąć udział w tym historycznym dla regionu wydarzeniu, powiedzieć kilka słów i uczestniczyć w odsłonięciu tablicy poświęconej Żołnierzom Wyklętym.
Wszystko to odbywało się na terenie parafii św. Piotra i Pawła AP, której proboszczem jest ks. Arkadiusz Kalinowski. Temu duchownemu również więc należą się słowa podziękowania. Pamiętam, że pierwszy razem rozmawiałem z ks. Kalinowskim w okresie, w którym ten borykał się z przeszkodami administracyjnymi. Wybudowany przez niego kościół był bowiem zamknięty dla wiernych i modlitwa odbywała się na plebanii. Brałem udział w jednym z takich nabożeństw. To był także taki gest solidarności. Później wielokrotnie broniłem ks. Kalinowskiegoo w mediach. Tak było w trakcie konfliktu z panem H. Ten były pracownik parafii wylewał swoje żale w Aktualnościach Lokalnych, które z lubością to opisywały. Tak było również w sprawie pani J., byłej nauczycielki ze szkoły katolickiej, która promuje zachowania LGBT w naszym regionie, i która wypłakała się nie tylko w gazecie pana Leszczyńskiego, ale również zapukała do bram Kurii Biskupiej. Tak było wreszcie po słynnym artykule w Aktualnościach Lokalnych o „Amber gold”, który rzucał złe światło na całe złotowskie duchowieństwo, czego dowodem list odczytany do wiernych we wszystkich kościołach podczas niedzielnych Mszy św.
Po zakończeniu uroczystości w dniu 3 marca byłem otoczony wianuszkiem osób. Podszedł wówczas do mnie ks. Kalinowski i w dość stanowczym tonie udzielił mi reprymendy. Następnie udał się w stronę plebanii. Nie ripostowałem. Po pierwsze nie bardzo wiedziałem o co chodzi (mam w zwyczaju dużo pisać). Po drugie, znalazłem się w głębokim szoku, że chwilę po zakończeniu tak podniosłej uroczystości, na której usłyszałem także wiele ciepłych słów pod swoim adresem, nagle ktoś robi tego rodzaju "wycieczki". Po chwili zacząłem dość nerwowo wpisywać w google pojedyncze słowa duchownego. Pomagał mi w tym kolega Darek (syn Jana – Żołnierza Wyklętego), który dopowiadał hasła. W końcu się udało. O czym to więc napisałem swego czasu w felietonie, który tak wzburzył krew ks. Kalinowskiego? Napisałem jedynie o koncercie, który pod koniec grudnia 2023 roku odbył się w kościele pw. św. Piotra i Pawła Apostołów w Złotowie. W felietonie nie ma złego słowa o ks. Kalinowskim. Podobnie o innych organizatorach i promotorach tego wydarzenia. Wspomniałem tylko, że ktoś tam jest za in vitro, ktoś tam promował film „Kler”, ktoś tam jest za aborcją, a ktoś tam lansuje „postępowe” („europejskie”) treści na łamach swojej gazety Aktualności Lokalne (tutaj link do mojego felietonu). Czy to kłamstwa? Oceńcie Państwo sami. Wystarczy przeczytać mój tekst i odwiedzić portale społecznościowe.
Oczywiście tak po ludzku to się wk... Felieton napisałem jednak po kilku godzinach, już z chłodną głową. Nie mam zatem w tym momencie grama żalu do ks. Kalinowskiego za wypowiedziane słowa. Jest przecież tylko człowiekiem. Taka już nasza ułomność ludzka, że dla świętego spokoju szukamy kompromisów w życiu, bo tak łatwiej funkcjonować w społeczeństwie. Ono przecież jest różne. Może więc warto dostosować się do otaczającej nas rzeczywistości. Zresztą tak samo postąpili Żydzi, którzy zamiast prawdy (Jezusa), wybrali kompromis (Barabasza). Oczywiście też miewam takie pokusy. Wtedy przypominają mi się słowa ks. Jerzego Popiełuszki, który pisał: "Mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą”. Dlatego na początku XXI wieku napisałem artykuł o ks. Węgrzeckim, by m.in. nie przeszedł do historii za sprawą treści zamieszczonych w Aktualnościach Lokalnych. Dlatego wielokrotnie wypowiadałem się publicznie w obronie atakowanego duchowieństwa (np. s. Marii, którą w kwietniu 2020 roku niektóre lokalne media niemal zlinczowały za krytykę zachowań LGBT). Dlatego też tak dużo miejsca poświęcam Żołnierzom Wyklętym. Czy jeszcze kiedyś napiszę coś o ks. Kalinowskim? Niewykluczone. Casus przywołanego ks. Węgrzeckiego może na to wskazywać. A tak na marginesie, z jego historii warto wyciągnąć wnioski. Zwłaszcza z opowieści o zbuntowanych parafianach o określonych konotacjach.
Napisz komentarz
Komentarze