Przepisy są jasne. Radny, który został wybrany na stanowisko burmistrza/wójta, traci swój mandat od dnia wyboru. Tych funkcji nie wolno bowiem łączyć. Tymczasem w naszym powiecie pojawili się kandydaci, którzy będą ubiegać się o mandat radnego i burmistrza/wójta jednocześnie. Są nimi:
Złotów: Jakub Pieniążkowski (kandydat na burmistrza i radnego okręg nr 2),
Krzysztof Nurczyk (kandydat na burmistrza i radnego okręg nr 8)
Krajenka: Arkadiusz Leszek Michalski (kandydat na burmistrza i radnego okręg nr 7)
Tarnówka: Mikołaj Rutkowski (kandydat na wójta i radnego okręg 14)
Jaki ma sens ubiegania się o dwa mandaty, których łącznie nie wolno sprawować? Chyba tylko taki, że wymienieni kandydaci dodatkowo zwiększają swoje szanse na stołek w samorządzie, bo jak z wójtem/burmistrzem nie wyjdzie, to może na radnego się uda. Załóżmy jednak, że to mega farciarze i zgarniają pełną pulę. W takim przypadku Komisarz Wyborczy pozbawi ich funkcji radnego, a my pójdziemy jeszcze raz do urn wyborczych w przeciągu trzech miesięcy od uprawomocnienia się jego orzeczenia. Co dalej? Wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, bo tyle kosztuje organizacja wyborów uzupełniających. Jak wygląda frekwencja podczas nich? Z reguły cieszą się one niewielkim zainteresowaniem. Czasami więc wystarczy mobilizacja rodziny i kilku znajomych, by cieszyć się mandatem radnego do końca kadencji. I tu uwaga. Wybory uzupełniające mogą zostać wyznaczone w okresie wakacyjnym. Tak więc niewykluczone, że podczas kwietniowej elekcji nie poznamy wszystkich radnych w naszym regionie. W takim przypadku wydamy za to kilkadziesiąt tysięcy złotych na organizację wyborów uzupełniających, zamiast na przykład przeznaczyć te pieniądze na place zabaw dla dzieci lub inny cel społecznie użyteczny.
red
Napisz komentarz
Komentarze