Wieść o tej historii dotarła do naszej redakcji już wcześniej, lecz nie zdecydowaliśmy się na jej dosłowne opisanie. Postanowiliśmy więc zaczekać na oficjalne stanowisko policji z Krajenki. Trzeba przyznać, że ich komunikat jest wyjątkowo dyplomatyczny i w pełni nadaje się do publikacji. W pewnym sensie mundurowi wybawili nas z niezręcznego położenia, skutecznie omiatając detale. Dzięki temu cała sprawa pozostała nieco bardziej… końska niż ludzka.
Wiejska cisza nocna została przerwana przez… 60-letniego „turystę”, który w godzinach przeznaczonych przez większość na sen postanowił odwiedzić stajnię w gminie Krajenka. Według policyjnej notatki, mężczyzna pojawiał się tam już kilkukrotnie, każdorazowo bez zgody właścicieli. Nie wiadomo, czy zachwycał się grzywami koni, czy po prostu próbował realizować swoje niezrozumiałe hobby. Panujące warunki uniemożliwiały jednak podziwianie zwierząt wzrokiem – było zbyt ciemno. Pozostały więc wrażenia dotykowe.
Pewnego dnia nocny amant przesadził – donośne rżenie ogiera zakłóciło sen właścicieli posesji, a miarka się przebrała. Zamiast kolejnego nocnego seansu w towarzystwie koni, 60-latek doczekał się policyjnego wezwania i mandatu. Policja, jak wynika z informacji, potraktowała całą sprawę bardzo ulgowo. Nie sposób jednak nie zauważyć ironii w tej historii. Podczas gdy w innych przypadkach wtargnięcie na cudzą posesję kończy się w sądzie pod poważnym zarzutem, tutaj osoby decyzyjne najwyraźniej uznały, że nie warto drążyć tematu.
Pozostaje mieć nadzieję, że mężczyzna wyciągnie wnioski z tej przygody i następnym razem swoje potrzeby zaspokoi w sposób bardziej zastępczy. Jak widać, nocne eskapady mogą być kosztowne nie tylko dla portfela, ale i dla reputacji.
Napisz komentarz
Komentarze