19 kwietnia 1939 roku księdza Domańskiego przewieziono ambulansem z ziemi złotowskiej do szpitala św. Józefa w Berlinie. W podróży towarzyszyła mu jego siostra Melania. Nie opuściła Księdza Patrona również w ostatnich godzinach jego życia. Razem z ks. Styp-Rekowskim czuwali przy Księdzu Patronie, gdy ten umierał po przeprowadzonej w berlińskim szpitalu operacji.
Wszystko to rozgrywało się w tle antypolskich wystąpień ze strony Niemców. Niewykluczone, że to właśnie odczuwany na co dzień terror zrodził spekulacje wokół przyczyn śmierci Przywódcy Polaków w Niemczech. Do najodważniejszych z nich należą te, które podważają dominujący współcześnie przekaz, że ks. Domański zmarł na skutek choroby.
Ksiądz Zachariasz Krauze (Kruża) w opracowaniu „Ksiądz Patron Domański” (1948), opierając się na bliżej nieokreślonych źródłach, napisał, że do śmierci ks. Bolesława Domańskiego przyczyniła się „częściowo wadliwie przeprowadzona operacja”. Nie rozwinął jednak tego wątku. Na podstawie tego wpisu można jednak założyć hipotetycznie, że mógł to być błąd w sztuce lekarskiej lub świadome działanie ze strony bliżej nieokreślonych pracowników szpitala. Ewentualnie przyjąć, że operację przeprowadzono prawidłowo, a powikłania wywołano sztucznie po jej przeprowadzeniu. Może na to wskazywać fakt, że Ksiądz Patron czuł się względnie dobrze 20 kwietnia 1939 roku. Tego dnia przyjął działaczy Związku Polaków w Niemczech: dra Kaczmarka, ks. Styp-Rekowskiego, Wesołowskiego, Lemańczyka i Kałusa. Po ich wizycie zasnął. Później nie odzyskał już świadomości.
Co ciekawe, ślady wskazujące na ewentualne zabójstwo można odnaleźć także na Krajnie. Taką teorię, na podstawie zasłyszanych informacji, przedstawił Wojciech Pioch. Należy wspomnieć, że mowa o przedwojennym działaczu ZPwN z Rudnej, który w latach 30. XX wieku był wielokrotnie szykanowany przez Niemców (m.in. aresztowany). Należał on do grona pierwszych Polaków, którzy kilka miesięcy przed wybuchem wojny zostali pozbawieni mienia i zmuszeni do opuszczenia Kreis Flatow (powiat złotowski).
Wojciech Pioch, odpowiadając na pismo Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Koszalinie, opisał swoją rozmowę z Augustem Wietzchke. Niemiec ów zasugerował mu, że ks. Domański został zamordowany. Sprawcą miał być leśniczy D., który dysponował trucizną. Według relacji Piocha, ks. Domański miał z nią styczność właśnie za jego pośrednictwem. Trucizna miała rzekomo długotrwałe działanie. Człowiek męczył się po niej kilka tygodni i dopiero wówczas umierał. Dalsza część pisma Wojciecha Piocha jest jeszcze bardziej intrygująca. Mowa w nim, że ks. Domańskiemu nie mogli pomóc miejscowi medycy (Stybkowski i Topolewski) i z tego powodu udał się do Berlina. Rzekomo w stolicy III Rzeszy jeden z lekarzy znalazł przyczynę dolegliwości i został wkrótce zamordowany. Opis tej historii zamyka tragiczna śmierć Augusta Wietzchke, który, według relacji Piocha, popełnił samobójstwo.
W chwili śmierci ks. Bolesław Domański miał 67 lat (zmarł o godzinie 18:45). Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją patriotyczną. Kiedy kondukt dotarł do Krajny, na Księdza Patrona czekały tłumy mieszkańców tego regionu. Podobnie licznie zebrali się Polacy z terenu III Rzeszy 26 kwietnia 1939 roku w Zakrzewie, w którym to miały miejsce uroczystości pogrzebowe. Kilkadziesiąt lat po tych wydarzeniach obchodzono w Złotowie i Zakrzewie 150. rocznicę urodzin ks. Bolesława Domańskiego. Mimo zaangażowania organizatorów (Muzeum Ziemi Złotowskiej) takich tłumów już nie było. Logiczny stąd wniosek, że więcej Polaków zamieszkiwało te tereny przed wojną.
Źródła:
W. Kokowski, Polskie szeregi na ziemi złotowskiej, 2014
Pismo W. Piocha do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Koszalinie (1968)
W. Osmańczyk, Niezłomny proboszcz z Zakrzewa, 1989
Polak w Niemczech - miesięcznik, czerwiec 1939
ks. Zachariasz Krauze, Ksiądz Patron Domański, 1948
Historia księdza Bolesława Domańskiego
Napisz komentarz
Komentarze