Już na wstępie należy zaznaczyć, że komuniści posługiwali się wówczas terminem „rozsiewanie wrogiej propagandy”. Definicja „mowa nienawiści” upowszechniła się natomiast znacznie później. Warto przy tym wspomnieć, że ogromna w tym zasługa Jerzego Urbana – rzecznika komunistycznego rządu w latach 80., który właśnie w ten sposób oceniał Msze święte odprawiane przez księdza Jerzego Popiełuszkę. Kapłan ten był torturowany, a następnie zamordowany w bestialski sposób. Mowa tu o czasach, w których obecny eurodeputowany Leszek Miller piął się po wysokich szczeblach partyjnej kariery w PZPR (partia komunistyczna).
Pod definicję „rozsiewania wrogiej propagandy” (współcześnie „mowa nienawiści”) podciągano wówczas m.in. opowiadanie dowcipów politycznych. Tego typu wypowiedzi, zdaniem przedstawicieli władzy ludowej, były szczególnie niebezpieczne i zagrażały podstawom systemu komunistycznego. Konsekwencją takiego myślenia stało się skazywanie domorosłych satyryków na kary pozbawienie wolności, które odbywane były w więzieniach i obozach pracy. Taki los spotkał m.in. Romana Erdmanna - mieszkańca Ziemi Krajeńskiej. Mężczyzna był pracownikiem PKP.
Informacje o jego satyrycznych popisach, które odbywały się m.in. na terenie Krajenki i w pociągach, na skutek donosów informatorów trafiły w końcu do organów ścigania, które zdecydowały się na zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Zdaniem prokuratora Michałkiewicza, Roman Erdmann rozpowszechniał „fałszywe wiadomości, mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego i obniżyć powagę jego naczelnych organów przez opowiadanie ordynarnego dowcipu, którego sensem i istotą było między innymi stwierdzenie, że Polska nie jest państwem suwerennym”.
Roman Erdmann na rozprawę oczekiwał w więzieniu w Chojnicach. Tymczasowym aresztowaniem, jak uzasadnił prokurator Michałkiewicz, zapobieżono możliwości „mataczenia” w śledztwie. W tym miejscu należy wyjaśnić, że „istotną szkodę interesom Państwa Polskiego” czynił opowiadany przez Erdmanna dowcip o Stalinie i córce Bieruta. W wielkim skrócie treść żartu wyglądała następująco. Córka Prezydenta Bieruta namawiała przywódcę ZSRR do zdjęcia ubrania i wspólnej kąpieli. Stalin przystał na to z ochotą, rozebrał się jednak tylko do kąpielówek. Kobieta nalegała więc dalej, by i te zdjął. Stalin tak uczynił, wszedł do wody i ponownie zaczął nawoływać kobietę do wspólnej kąpieli. W reakcji usłyszał od córki Bieruta, że ta wcale nie miała na to ochoty, chciała jedynie zobaczyć jaki ch... Polską rządzi.
Dochodzenie w sprawie Erdmanna, które toczyło się pod zarzutem „rozpowszechniania nieprawdziwych wiadomości”, prowadził Bogusław Borodzicz z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bydgoszczy. To właśnie on 4 lipca 1950 roku sporządził akt oskarżenia. Stwierdził w nim m.in., że „oskarżony uwłaczał czci i powadze premierowi rządu ZSRR Generalissimusowi Jozefowi Stalinowi” i tym samym naruszył art. 22 tzw. małego kodeksu karnego. Materiał oskarżenia opierał się na zeznaniach dwóch świadków. Mowa tu o słuchaczach dowcipów, mieszkańcach miejscowości Skórka i Wierzchowo.
Przygotowaną wersję aktu oskarżenia zatwierdził prokurator Masojada i sprawa trafiła do sądu. Przewodniczącym składu orzekającego Sądu Apelacyjnego w Bydgoszczy, który rozpatrywał sprawę, był sędzia Dąbrowski. Oskarżycielem zaś prokurator Strzałkowski. Po przeprowadzeniu postępowania, 1 września 1950 roku skazano Romana Erdmanna na 10 miesięcy pozbawienia wolności. Warto podkreślić postawę oskarżonego, który rezolutnie przyznał się do winy „w całej rozciągłości”.
Czego uczy ta historia? Oczywiście ukazuje ona przede wszystkim to, że wolność słowa ma ogromną wartość. Dlatego należy bać się polityków, którzy w każdych czasach postulują jej ograniczenie. Należy przy tym pamiętać, że Stalin także ładnie się uśmiechał. Co więcej, rozdawał dzieciom cukierki. W tym samym czasie pretorianie bezpieki rozdawali razy tym, którzy pragnęli jedynie wolności. Historia lubi się powtarzać. W zasadzie robi to już na naszych oczach.
Informacja o Marianie Cimoszewiczu m.in. tu: za prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak
Marian Cimoszewicz - ojciec Włodzimierza Cimoszewicza. Był w Informacji Wojskowej. (niezlomni.com)
O rozliczeniu morderców ks. Jerzego: Dezubekizacja niedoskonała. Morderca ks. Jerzego Popiełuszki spokojny o swoją emeryturę (pch24.pl)
źródła artykułu: materiały archiwalne IPN
Napisz komentarz
Komentarze