Wybory w Złotowie stają się areną nie tylko lokalnych zmagań, ale także globalnych intryg! Ostatnio dołączyła do nich egzotyczna nacja Wietnamu, śledząca naszą politykę samorządową przez sieć TOR. O ile Bangladesz wydawał się być dominującym graczem w tej internetowej rozgrywce, to teraz Wietnam również zaznacza swoją obecność na złotowskiej scenie wyborczej.
Nie tylko Bengale, ale również Wietnamczycy, zdaje się, przyglądają się uważnie wyborom na Burmistrza Złotowa. Co ich do nas skłania, można jedynie spekulować. Może to być odpowiedź na tajemnicze zaproszenie rządu polskiego, albo już działają w Złotowie, zaintrygowani kandydatami i atmosferą wyborczą. Być może, podobnie jak Bengale, starają się zdobyć wpływ na wyniki wyborów, co może mieć wpływ na przyszłość miasta i rozwój partnerstwa dalekowschodniego.
Niezwykle ciekawe jest, że obserwatorzy z Wietnamu biorą udział nie tylko w politycznych spekulacjach, ale także angażują się w dynamiczny proces "unlajkowania" i komentowania konkretnych pozycji na naszej stronie. To, co zdaje się być jedynie lokalnymi sporami politycznymi, nabiera zasięgu międzynarodowego, kiedy Wietnamczycy wchodzą do gry.
Sprytny sprawca, ukryty za przeglądarką Mozilla i siecią TOR, utrzymuje swoją tożsamość w tajemnicy. To jednak nie powstrzymuje go przed intensywnym "unlajkowaniem" i publikowaniem komentarzy. Wydaje się, że ta osoba nie tylko ma swoje zdanie na temat lokalnej polityki, ale może mieć także bardziej zaawansowane plany, tworząc pozory konfliktu między zwolennikami różnych kandydatów.
Możliwe jest również, że ktoś celowo podsyca napięcia, aby kandydaci byli bardziej skoncentrowani na atakowaniu się nawzajem, niż na konstruktywnej debacie. Podobna sytuacja miała miejsce wcześniej w regionie, gdzie pozornie bezkonfliktowy kandydat zdobył przewagę, podczas gdy inni skupiali się na wzajemnych atakach.
Czy "poparzony inspektor" z branży budowlanej okaże się kluczem do rozwiązania tej zagadki? Czy może Bangladescy i Wietnamscy obserwatorzy ujawnią swoje prawdziwe intencje po pewnym czasie? Na razie pozostaje nam śledzić internetowe ruchy z dalekiego Bangladeszu i Wietnamu, próbując rozwikłać te egzotyczne wątki w złotowskiej kampanii wyborczej.
Można założyć, że Bengale hurtowo szykują się do przyjazdu do Złotowa, odpowiadając na zaproszenie rządu Tuska, Hołowni, Kosiniaka Kamysza (PSL) oraz Czarzastego, i w związku z tym chcą mieć wpływ na wybór przyszłego włodarza miasta. Kolejna hipoteza jest taka, że już tu są i np. budują drogi. Przy robocie wkurwia ich jednak pewien jegomość, bo wiecznie coś mu się nie podoba. Stąd telefony do rodzin w Bangladeszu, które w rewanżu wchodzą na stronę 77400.pl i dają łapki w dół przy artykułach o "pokrzywdzonym inspektorze społecznym". Można założyć, że jak płachta na byka działają tu fotografie, bo "unlajki" zestawione z treścią sprzyjają raczej "pokrzywdzonemu inspektorowi". Interesujący jest fakt, że Bengale upatrzyły sobie jeszcze kogoś. Deszcz "unlajków" zalał bowiem wywiad z Adamem Pulitem, w którym ten rysuje pozytywny obraz Złotowa za jego kadencji. Kto zatem macza swoje paluchy w tym przypadku?
Logika podpowiada ewentualnego sprawcę. Kłopot w tym, że to mega spryciarz. Przeglądarka Mozilla i sieć „Tor” zapewniają mu konspiracyjną osłonę działania. Może więc „unlajkować” do bólu. Nadto swawolić z zamieszczaniem komentarzy. Tworzyć hipotezy i rozwijać je w kolejnych postach. Ba, może nawet sam ze sobą polemizować. Oczywiście w granicach rozsądku, bo łatwo jest się zdradzić po stylu wypowiedzi.
I tu pojawia się kolejna hipoteza. A może komuś zależy na wykreowaniu obrazu, że dwóch się bije, by właśnie ktoś trzeci mógł skorzystać. Taki scenariusz był już przecież przerabiany w przeszłości w naszym regionie. Sprawdził się doskonale np. w 2010 roku na południe od Złotowa. Wygrał ten, którego kreowano na polityka bezkonfliktowego, na człowieka środka. Faworyta zaś podgryzał inny kandydat. Świadomy swojej roli lub pożyteczny idiota. Za pierwszym przemawia fakt, że zamówił materiały wyborcze w pewnej firmie, której właściciel przejawia podobne zainteresowanie wyborami i dziś, tyle że w Złotowie.
Rzecz jasna nawet porucznik Kojak, mimo że posiada fryzurę charakterystyczną dla pewnego intryganta, nie byłby w stanie rozgryźć tej zagadki. Jest jednak nadzieja, że zrobi to za niego człowiek, który w slangu branży budowlanej funkcjonuje jako „poparzony inspektor”. Oczywiście pod warunkiem, że nie zamówił materiałów w pewnej firmie, której właściciel ma ambicję wpłynąć na wynik wyborów w Złotowie, i nie pochodzi z Bangladeszu. W przeciwnym razie pozostanie czekać na wpisy kolejnych Bengali i liczyć na to, że po pijaku lub w gorączce przedwyborczej popełnią błąd i "wysypią" swoje prawdziwe IP.
Napisz komentarz
Komentarze