Samozwańczy bohaterowie – budowniczowie klęski pomocowej
W naszych lokalnych społecznościach zawsze znajdą się osoby, które chcą na fali tragedii zbudować swój kapitał społeczny. Zwykle są to osoby, które zasiadają w radach miasta, gminy, lub te, które aspirują do takich stanowisk. Działają spontanicznie, nawołując do zbiórek w mediach społecznościowych, organizując akcje pomocy bez odpowiedniego rozeznania. Często ich inicjatywy są podyktowane ambicją, a nie realną troską o potrzeby poszkodowanych. Takie działania wywołują tzw. „dziki szał pomocy” – a to piramidalnie prowadzi do katastrofy.
Dlaczego te działania są szkodliwe?
- Zbieranie produktów niepotrzebnych i trudnych do przetransportowania
Gdy w miejscowościach oddalonych od miejsca katastrofy organizowane są zbiórki wody, konserw, środków czystości – produkty te muszą zostać przetransportowane setki kilometrów. Koszty paliwa, czas i zasoby ludzkie, które trzeba na to poświęcić, przewyższają realne korzyści. W zalanych miastach funkcjonują sklepy, które mogą zapewnić te produkty na miejscu. Wystarczy odpowiednia organizacja i środki finansowe, by potrzebne artykuły kupić tam, gdzie są one rzeczywiście potrzebne. - Paraliż lokalnej infrastruktury
Kiedy małe transporty z gmin i miast zjeżdżają do miejsca katastrofy, infrastruktura – już nadwyrężona klęską żywiołową – zostaje dodatkowo zablokowana. Na miejscu brakuje miejsc do rozładunku i magazynowania mało potrzebnych rzeczy. Sztaby kryzysowe, zamiast skupić się na działaniach ratunkowych, muszą organizować sortowanie, magazynowanie i rozdysponowanie zbędnych dóbr, co absorbuje zasoby magazynowe, ludzi i czas. - Fałszywe poczucie spełnienia
Ludzie, którzy biorą udział w chaotycznych akcjach, czują się uskrzydleni swoją pomocą. Dostają „lajki” w mediach społecznościowych, czują się bohaterami – ale nie zdają sobie sprawy, że ich działania mogą przynosić więcej szkody niż pożytku. Zamiast tego, co naprawdę potrzebne – czyli pieniędzy, paliwa, sprzętu, czy ludzi gotowych do pracy – powodziowe magazyny zapełniają się wodą mineralną i konserwami, które nikomu na południu nie są w tym czasie potrzebne. Realna pomoc, którą mogli ofiarować, została zamrożona przez chaotyczne inicjatywy. - Poczucie spełnienia u potencjalnych darczyńców. Kolejną szkodliwą sytuacją jest poczucie spełnienia czy zrealizowanie pomocy przez darczyńców. Osoby do których dotarli lokalni zbieracze nabywają poczucia realizacji dobra. Ich siła pomocowa nawet drobna została skanalizowana i w dużej części spełniona. To zjawisko szczególnie szkodliwe gdyż właściwa pomoc od tych ludzi już prawdopodobnie ponownie nie nadejdzie. Dobro osiągniete zostało w złym kierunku, które jedynie przyspoży dodatkowej pracy innym. Jest to działanie w dobrej wierze niestety nie ma w tym skutecznej pomocy.
Jak możemy pomóc właściwie?
- Koordynacja to klucz
Najlepszą pomocą jest wsparcie finansowe przekazywane na konta zweryfikowanych organizacji, które mają rozeznanie w realnych potrzebach poszkodowanych. Każda złotówka może być wydana na lokalne zakupy – od sprzętu, przez paliwo, po specjalistyczne środki ratunkowe. - Nie dajmy się presji
Nie każdy musi natychmiast włączać się w akcje zbiórkowe. Zanim zdecydujemy się na działanie, dowiedzmy się, co naprawdę jest potrzebne. Unikajmy emocjonalnych decyzji, kierowanych przez presję społeczną i samozwańczych liderów akcji pomocowych. - Wspierajmy profesjonalne organizacje
Różne organizacje, jak Caritas, Polski Czerwony Krzyż czy lokalne sztaby kryzysowe, są w stanie lepiej ocenić sytuację i szybko dostosować pomoc do potrzeb. To te instytucje, a nie osoby z lokalnych rad, powinny koordynować działania, bo ich celem nie jest zbudowanie własnego kapitału społecznego, lecz realna pomoc.
Nie budujmy klęski pomocowej
Na koniec, musimy zrozumieć, że pomoc powinna być przemyślana, dobrze zorganizowana i oparta na rzeczywistych potrzebach. W przeciwnym razie możemy doprowadzić do sytuacji, w której poszkodowani zostają zalani nie tylko wodą, ale także falą niepotrzebnych darów, które zamiast im pomóc, pogarszają ich sytuację gdyż muszą poświęcać swoje siły i czas. Nie pozwólmy, by ambicje lokalnych „liderów” budowały klęskę pomocową. Działajmy mądrze, przemyślanie i z sercem – ale zawsze we współpracy z tymi, którzy naprawdę wiedzą, czego potrzeba.
Na potwierdzenie naszych tez zawartych w publikacji zapraszamy do obejrzenia filmu, w którym doświadczony strażak Przemysław Rembielak opowiada o tym, jak ludzie w obliczu powodzi i innych katastrof spontanicznie chcą nieść pomoc poszkodowanym. To szlachetne i ważne, ale aby nasza pomoc była skuteczna, musimy działać rozsądnie i w sposób przemyślany. Rembielak apeluje do wszystkich, by pomagali w sposób, który naprawdę przyniesie korzyści, tak aby wysiłek, czas i środki nie poszły na marne.
Napisz komentarz
Komentarze