Trzeba odnotować, że zrobił to z dużą dawką humoru. Momentami można było odnieść wrażenie, że jest to kabaretowy występ utalentowanego stand-upera, a nie wykład naukowca. Uczestnicy spotkania wiele razy wybuchali bowiem śmiechem. Należy też odnotować, że po zakończonym show zgromadzona publika nagrodziła prof. Kokowskiego rzęsistymi brawami na stojąco. Do krzesła "przyspawana" była tylko jedna osoba, której występ naukowca jakoś średnio przypadł do gustu. Zawsze znajdą się jednak malkontenci. Bajka "Nowe szaty cesarza" obrazuje to znakomicie. Kim zatem była ta niedostosowana społecznie persona?
Nie, nie była to znana w Złotowie feministka. Ta też biła brawo, mimo że np. trzy panie ukazane w profesorskiej prezentacji określone zostały, zapewne pieszczotliwie, "małpiszonami". Nie był to też znany polityk Koalicji Obywatelskiej (która podobno walczy z hejtem), któremu jakoś nie przeszkadzało to, że w prezentacji, wyświetlonej w Urzędzie Miejskim w Złotowie, pojawiła się grafika z wyciągniętym środkowym palcem... zadedykowana urzędnikom! Nie był to też... Można tak długo pisać i przywoływać konkretne osoby/grupy osób (np. studentów) oraz często niskich lotów żarty prof. Kokowskiego. Żyjemy jednak w czasach, w których ilość wypowiadanych słów należy minimalizować i zastępować je obrazkiem. Dlatego tożsamość tej persony kryje się pod treścią felietonu.
Wykład prof. Kokowskiego należy zakwalifikować jako rozczarowanie. Ciekawe fragmenty były bowiem niczym rodzynki w zakalcowatym cieście. Przykładem przywołanie cennych znalezisk z Krajenki, Piły i Lędyczka. To wszystko gasło jednak w morzu banalnych sformułowań. Nie chodzi tylko o dość specyficzne żarty naukowca. Jeszcze gorsze były tyrady na poboczne tematy. Przykładem komplementowanie starosty złotowskiego z Koalicji Obywatelskiej i chwalenie się wizytą w głównej siedzibie Deutsche Bank. Swoją drogą zastanawiający jest fakt, że tak wielu przedstawicieli świata nauki i polityki zahacza wręcz o germanofilizm. Historia magistra vitae. Szkoda tylko, że tej przeciętny mieszkaniec kraju nad Wisłą nie chce poznawać i wyciągać odpowiednich wniosków.
Profesor Andrzej Kokowski przywoływał w trakcie wykładu Roberta Lewandowskiego. Zakończę więc w podobny sposób. Podczas wczorajszego wykładu prof. Kokowski przypominał Kyliana Mbappe z ostatniego El Clasico. Ten francuski piłkarz w trakcie meczu był rekordową ilość razy na pozycji spalonej. Profesor zaś spalił ciekawy temat. Wolał "gwiazdorzyć". Szkoda.
Napisz komentarz
Komentarze