Urodził się 16 lipca 1918 roku w Jaroszewie koło Żnina. Był dwunastym z piętnaściorga dzieci Walentego i Agnieszki Wituckich. Wychowywany był w głębokiej wierze katolickiej. To niewątpliwie ukształtowało jego światopogląd i wpłynęło w znacznej mierze na wybór drogi życiowej. Dlatego po ukończeniu gimnazjum w Bydgoszczy (1936) podjął decyzję o rozpoczęciu studiów teologicznych we Francji. Należy podkreślić, że realizacja tego celu była możliwa dzięki pomocy ze strony Kurii Gnieźnieńskiej oraz rodziny mieszkającej w Ameryce.
Wiele wskazywało, że Bernard Witucki podąży śladami swojego kuzyna ks. Teodora Wieczorka - misjonarza pracującego w Chinach. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował jednak te plany. Witucki zdecydował się na porzucenie studiów w Instytucie Misyjnym w Saint-Denis pod Paryżem, wybierając karabin i służbę w formowanej na terenie Francji Armii Polskiej. Ukończył szkolenie w Szkole Podchorążych w Coëtquidan. Następnie, po zaatakowaniu przez Niemców Norwegii 9 kwietnia 1940 roku, przeszedł chrzest bojowy. W ramach polskiego korpusu ekspedycyjnego wylądował na dalekiej północy tego kraju. Tam po raz pierwszy w trakcie II wojny światowej okazał bohaterstwo w walce z Niemcami. Udział w bitwie o Narwik (9 kwietnia – 8 czerwca 1940 r.) zakończył awansem na stopień kapitana Wojska Polskiego.
Norweska batalia zakończyła się pyrrusowym zwycięstwem aliantów (Polska, Francja, Wielka Brytania). Postępy niemieckie na froncie francuskim zmusiły bowiem sprzymierzonych do odstąpienia od pościgu za wojskami niemieckimi, a tym samym do zrezygnowania z możliwości kontroli transportu szwedzkiej rudy żelaza. W związku z tym od 3 do 8 czerwca przeprowadzono ewakuację wojsk alianckich. W ten sposób Bernard Witucki ponownie trafił na ziemię francuską. Nie udało mu się przedostać do Anglii. Jeszcze w czerwcu 1940 roku został schwytany przez Niemców i osadzony w cytadeli La Duchere w Lyonie. Następnie wysłano go do obozu w Surer, gdzie pracował fizycznie przy wycinaniu lasu.
Podczas kampanii norweskiej Bernard Witucki nabawił się reumatyzmu. Również niemiecka niewola, połączona z ciężką pracą w lesie i głodowymi racjami żywnościowymi, odcisnęła swoje piętno na jego zdrowiu. Spowodowało to, że do końca życia cierpiał na szereg dolegliwości. Jeden z problemów zdrowotnych ujawnił się w 1942 roku. Dzięki pomocy francuskiego generała Molle’a, którego znał jeszcze z czasów kampanii w Norwegii, trafił do szpitala w Lyonie. Tam zrodził się śmiały plan ucieczki, który dzięki pomocy księdza Wojciecha Rogaczewskiego i jednego z lekarzy zakończył się sukcesem. Na wolności Bernard Witucki ukrywał się w kilku miejscowościach we Francji, by ostatecznie, po licznych przygodach, schronić się w Saint-Flour. Od tej pory posługiwał się nazwiskiem Bernard Coulourrat. Podczas pobytu w tej miejscowości podjął naukę w miejscowym seminarium. Rozpoczął także działalność konspiracyjną, którą kontynuował po dekonspiracji i przeniesieniu się do Talizat.
W 1977 roku były premier Francji Jacques Chaban-Delmas odnosząc się do Bernarda Wituckiego stwierdził, że był on jednym z najwaleczniejszych żołnierzy ruchu oporu we Francji. Niestety, zapewne nie poznamy już wszystkich wątków działalności konspiracyjnej, które legły u podstaw wydania tego rodzaju opinii (autor obecnie poszukuje dokumentów m.in. na terenie Francji). Faktem jest jednak, że dzięki doskonałej znajomości języka francuskiego i fałszywym dokumentom Bernard Witucki często poruszał się po okupowanej Francji. Znane są ponadto niektóre rezultaty tych podróży. Przykładem zgromadzenie broni w departamencie Cantal na folwarku Giraltat, której użyto później do prowadzenia działań sobotażowych na liniach kolejowych Masywu Centralnego. Wiadomo również, że przyszły duchowny brał czynny udział w walkach pod Mont Monchet. W pozostawionych dokumentach określano go również mianem oficera do zadań specjalnych. Ponadto wiele wskazuje, że brał udział w działaniach wywiadowczych. Między innymi znał się doskonale z oficerem brytyjskiej Secret Service płk. Konradem Strzelczykiem, który pełnił funkcję Naczelnego Komendanta Frontu Wewnętrznego „C” Międzynarodowej Organizacji „Sphinx”. Należy dodać, że Bernard Witucki był członkiem Polskiego Ruchu Oporu we Francji, współpracował również z Francuskimi Siłami Zbrojnymi Ruchu Oporu M.U.R. oraz Tajną Armią ALBIAN wchodzącą w skład Wewnętrznego Ruchu Oporu Francji (R.I.F.J.O).
W parze z bohaterskimi czynami szły także kolejne awanse wojskowe. Generał Antoni Zdrojewski, na podstawie zarządzenia Ministra Obrony Narodowej, mianował Bernarda Wituckiego w grudniu 1944 r. na stopień generała brygady ze starszeństwem z dniem 1 stycznia 1945 r. Natomiast tuż po wojnie (lipiec 1945) na mocy rozkazu naczelnego dowódcy Alianckich Sił Ruchu Oporu IMOS, otrzymał nominację na stopień generała brygady. Dekret o nr 3/8III1945 podpisał m.in. gen G.S. Patton z Armii Stanów Zjednoczonych. Ponadto, za zasługi wojenne Bernard Witucki otrzymał szereg odznaczeń, które przyznały mu rządy państw alianckich. Wśród polskich był m.in. Krzyż Virtuti Militari V klasy. W uzasadnieniu z datą 27 grudnia 1944 r. czytamy: ,,Za wybitny udział w walkach w Norwegii i Francji, wysadzenie tunelu Neussargnes–Lioran i uszkodzenie linii kolejowych w departamencie Cantal i Gard – co utrudniło wojskom niemieckim ich przemieszczenie bojowe’". Zagraniczne odznaczenia to m.in: Medaille Militaire, Interaliancki Krzyż Zasługi Wojskowej, Medal Wojenny Generała George’a S. Pattona. Należy podkreślić, że w 1987 roku generał Witucki został kawalerem najwyższego francuskiego odznaczenia państwowego - Legii Honorowej.
Zawierucha wojenna sprawiła, że Bernard Witucki doszedł do stopnia generała, w dodatku otoczonego aureolą bohatera ruchu oporu. Dalsza kariera wojskowa wydawała się więc naturalną drogą. Tymczasem tak się nie stało. Po zakończeniu działań wojennych przyjął bowiem święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa Paryża ks. Henryka Marii Pinsona. Stało się to w kaplicy sióstr wizytek w Saint-Flour 29 lipca 1945 roku. Natomiast w Kościele Polskim w Paryżu - 4 sierpnia 1945 roku odprawił prymicyjną Mszę świętą. Kilka lat później tak wspominał powyższy wybór. "Jako mały chłopak modliłem się o kapłaństwo. Później zapomniałem o tym i zapragnąłem gwiazdek i butów z cholewkami. Z czasem jednak Łaska Boska zaprowadziła mnie na właściwą drogę". Po święceniach kapłańskich pracował jako wikariusz w Champagnac les Mines, potem jako administrator Veyrieres oraz kapelan adiunkt Szpitala w Aurrillac. Natomiast w 1946 roku otrzymał stanowisko proboszcza w Madic par Saignes, które piastował do 1948 roku. Wówczas podjął decyzję o wyjeździe do kraju, która uzyskała aprobatę ze strony władz kościelnych.
W marcu 1948 r. Bernard Witucki powrócił do Polski. Funkcjonariusze na granicy polsko-czechosłowackiej nie mieli jednak szacunku ani dla stanu duchownego, ani do generalskiego stopnia. Po latach ks. Witucki wspominał, że wówczas "jego honor został poddany wielkiej próbie pokory”. Na granicy odebrano mu bowiem nie tylko rzeczy osobiste oraz książeczkę wojskową, ale także użyto wulgarnego języka. Tak władza komunistyczna przywitała bohatera. Na nic zdało się uzyskane wcześniej zapewnienie ambasadora polskiego we Francji, że jego stopień generała będzie w kraju respektowany.
Początkowo władze kościelne skierowały księdza Wituckiego do Słupska. Tu w latach 1948-51 nauczał religii, był rektorem kościoła św. Ottona oraz kapelanem sióstr ze Zgromadzenia Franciszkanek Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu. Następnie od 15 marca 1951 r. przebywał na urlopie zdrowotnym. Spędził go w rodzinnej archidiecezji gnieźnieńskiej, pomagając w pracy duszpasterskiej w Kruszwicy, później w Wójcinie. Po jego zakończeniu 10 lipca 1952 roku objął stanowisko proboszcza parafii w Dąbrówce Wielkopolskiej (obecnie gm. Zbąszynek w woj. Lubuskim). Posługę duszpasterską w tej miejscowości sprawował do grudnia 1969 roku, tj. do czasu objęcia parafii w Krajence.
W raportach urzędów bezpieczeństwa z lat 1948-1958 ks. Bernard Witucki charakteryzowany był jako osoba wrogo nastawiona do Polski Ludowej oraz ZSRR. Niewątpliwie na powyższą opinię duchowny zapracował już od pierwszych dni pobytu w Słupsku. Przesłuchiwano go bowiem m.in. w związku z treścią głoszonych kazań (np. na podstawie doniesienia inf. "Mewa"), w sprawie posiadania literatury wydanej bez zgody cenzury (10 września 1948 roku, na podstawie donosu inf. "Przytulski"), intonacji pieśni "Boże coś Polskę" podczas Mszy św., która kończyła się słowami: "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie" (6 VI 1948 roku, na podstawie doniesienia inf. "Łapiński"). Należy podkreślić, że "słupska bezpieka" nie posiadała pełnej wiedzy na temat życiorysu ks. Wituckiego. W zachowanych dokumentach z tego okresu figuruje bowiem jako zwykły ksiądz, który w 1948 roku powrócił z parafii we Francji. Nie ma ani słowa o kampanii norweskiej, konspiracji we Francji, posiadanym stopniu wojskowym i odznaczeniach wojennych. Tego rodzaju informacje pojawią się w dokumentach UB i SB dopiero w późniejszym okresie.
Represje wobec ks. Wituckiego znacznie nasiliły się po wyjeździe ze Słupska. Między innymi założono sprawę ewidencyjno – obserwacyjną o kryptonimie "Pasterz", która miała na celu doprowadzenie do aresztowania i osądzenia duchownego. W jej ramach gromadzono materiały, rozbudowywano sieć agenturalną, przesłuchiwano duchownego w urzędzie oraz nachodzono na plebanii. Ponadto miały miejsce wizyty "nieznanych osobników", którzy pojawiali się nocami pod domem księdza Bernarda. Pomimo zagrożenia ks. Witucki nie tonował swoich wypowiedzi. Na przykład 11 grudnia 1952 r. podczas nabożeństwa w Zbąszynku mówił: "Dawniej korona miała Krzyż. Krzyż zdjęto. Zdjęto i koronę. A to państwo, co nie ma Krzyża i korony, nie ma wolności, a jest podległe". Należy nadmienić, że szykany spotykały go również ze strony władz samorządowych, szczególnie referentów do spraw wyznań (m.in. Jana Oleksego z Międzyrzecza). Wynikało to z faktu, że ks. Witucki stanowczo bronił III przykazania, które stanowi "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił". W konsekwencji piętnował udział w czynach społecznych w niedzielę oraz uczestnictwo w zebraniach w okresie rekolekcji, grożąc nawet nieudzieleniem rozgrzeszenia. Nie wahał się przy tym strofować działaczy partyjnych, używając często "wojskowego języka".
Należy wspomnieć, że w pierwszych latach instalowania komunizmu w Polsce relacje między państwem a Kościołem były bardzo złe. Pobieżnie szacuje się, że do wczesnych lat pięćdziesiątych XX wieku zamordowano 41 sług Kościoła, 260 zmarło lub zaginęło w niewyjaśnionych okolicznościach, 350 zesłano, a około 1000 przetrzymywano w aresztach i więzieniach. Ponadto około 1200 duchownych usunięto przymusowo z parafii. Oczywiście prześladowania te miały charakter systemowy. Władza ludowa dążyła bowiem do zniszczenia Kościoła z przyczyn ideologicznych. Terror ze strony komunistów nie był zatem jedynie kontrakcją na działania poszczególnych duchownych, którzy jawnie manifestowali swój krytyczny stosunek wobec nowej rzeczywistości po 1945 roku. Interesujące jest również to, że reżim nie odpuszczał nawet w przypadku podejmowania prób dialogu. Przykładem inicjatywa księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego z 14 kwietnia 1950 roku, która zmierzała do wypracowania porozumienia między Kościołem katolickim w Polsce a władzami komunistycznymi. Pomimo spolegliwych wobec reżimu deklaracji prześladowania nie ustały nawet na moment. Co więcej, ponad trzy lata później sam inicjator porozumienia został poddany represjom ze strony wyznawców Marksa.
Internowanie ks. Kardynała Wyszyńskiego 25 września 1953 roku doprowadziło do mocnych wystąpień ks. Wituckiego, który wielokrotnie i jawnie potępiał władze komunistyczne za ten krok. Stwierdzał m.in. "Nie podoba się wyznawcom "wiecznej materii" mój hołd składany w każdych rekolekcjach naszemu najdostojniejszemu Prymasowi Polski, Jego Eminencji ks. Kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. W moich pojęciach byłego żołnierza walczącego o wolność mej katolickiej Polski, ci którzy odebrali wolność Prymasowi Polski, splamili karty historii ojczystej hańbą wieczystą". Porównywał także działania komunistów z polityką pruskiego zaborcy, co miało swój szczególny wydźwięk w okresie powojennym. Głosił m.in. "Dlaczego tak surowo sądzę tych, którzy w barbarzyński sposób odsunęli od sprawowania władzy biskupa Gnieźnieńsko-Warszawskiego? Dlatego, że poszli oni śladem największego polakożercy, krwawego hakaty, Bismarcka. On także w podobny sposób pozbawił władzy Prymasa Polski, Kardynała Ledóchowskiego".
Ksiądz. Bernard Witucki mobilizował także innych duchownych do odważnych wystąpień w obronie Kardynała Wyszyńskiego. Przyniosło to efekt m.in. podczas pierwszego dnia zjazdu duchowieństwa w Gorzowie (3-4 lipca 1956 roku). Wówczas to ks. Władysław Dering, z którym Generał utrzymywał bliskie relacje, wystąpił do zebranych o wystosowanie memoriału do władz o uwolnienie Prymasa Polski (doniesienie informatora o pseudonimie "17"). Na drugi dzień ks. Witucki przedstawił przygotowaną petycję w tej sprawie, którą podpisała tylko część duchowieństwa (wg informatora o pseudonimie "Bartek" nie uczyniło tego prezydium zjazdu). W tym miejscu należy wyjaśnić, że od 1949 roku wśród księży działała tzw. grupa "księży patriotów", którzy jawnie popierali działania komunistycznych władz. Określenie to wywodziło się od oficjalnej dewizy ruchu, która brzmiała: „niezłomna wierność Polsce Ludowej”.
Publiczne upominanie się o Kardynała Wyszyńskiego i biskupa Kaczmarka (później wspominanie o ofiarach Poznańskiego Czerwca 1956) spowodowało zdecydowaną reakcję ze strony władz komunistycznych. W dokumentach archiwalnych zachowało się pismo, w którym bezpieka pozostawiła jedynie miejsce na dopisanie daty aresztowania kapłana. Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego komuniści zwlekali z podjęciem ostatecznej decyzji. Faktem jest jednak, że widmo aresztowania ks. Wituckiego odeszło wraz ze zwolnieniem Kardynała Wyszyńskiego (26 października 1956 r.) i dojściem do władzy Władysława Gomułki (I sekretarz KC PZPR w latach 1956-1970). Wówczas to nastąpiła tzw. odwilż październikowa. W jej wyniku wielu skazanych z przyczyn politycznych opuściło więzienia. Komuniści poprawili także nieco relacje z Kościołem. Zgodzili się m.in. na powrót religii i krzyży do szkół. Trwało to jednak krótko, bo już od 1958 roku rozpoczęto ponowne usuwanie symboli religijnych, a z czasem także nauczania katechezy.
Odwilż październikowa sprawiła, że na przełomie lipca i sierpnia 1957 r. ks. Witucki mógł wyjechać do Francji. W dniu 4 sierpnia, odprawił Mszę świętą w polskim kościele w Paryżu z okazji swojej dwunastej rocznicy święceń kapłańskich. W czasie pobytu w tym kraju wygłosił też przemówienie, które transmitowane było przez francuską rozgłośnię radiową w Lille. Dotyczyło ono sytuacji w ówczesnej Polsce. Fakt ten spotkał się z niezwykle nieprzychylnym przyjęciem ze strony władz komunistycznych, które dopiero w 1965 roku zezwoliły ks. Wituckiemu na kolejny wyjazd.
Podczas pobytu na parafii w Dąbrówce Wielkopolskiej dały znać o sobie dolegliwości zdrowotne. Dochodziło nawet do takich sytuacji, że ksiądz Bernard był "znoszony z ołtarza" (mowa o tym w doniesieniach agenturalnych). Pomimo tego z wielką gorliwością nadal wypełniał posługę kapłańską, co istotne, także poza tą miejscowością. W jednym z jego listów czytamy: "Od czasu do czasu wyjeżdzam na rekolekcje po parafiach, by przeprowadzić Nowennę do Miłosierdzia Bożego za Polskę. Taki bowiem uczyniłem ślub Panu Bogu za moje ocalenie z mocy hitlerowców". To bardzo piękne świadectwo księdza Wituckiego, którego bez przesady można nazwać gorącym apostołem kultu Miłosierdzia Bożego. Razem z księdzem Michałem Sopoćko (spowiednik siostry Faustyny) stworzył „Statut Sług Miłosierdzia Bożego”, a gdy 19 listopada 1958 roku Święte Oficjum zakazało rozpowszechniania obrazów i pism propagujących nabożeństwo, nie wahał się oficjalnie zaprotestować. Co warte podkreślenia, mimo tak nieprzychylnego stanowiska instytucji kościelnych, nadal praktykował i rozwijał kult Bożego Miłosierdzia. Zaszczepił go także we wszystkich miejscach, w których pełnił posługę kapłańską. Tak stało się m.in. w Krajence, do której trafił pod koniec 1969 roku (oficjalne objęcie funkcji proboszcza nastąpiło 18 lutego 1970 roku, po porozumieniu z władzami państwowymi).
W mieście nad Głomią pierwsze rekolekcje o Miłosierdziu Bożym odbyły się w Adwent 1970 roku. Na ich zakończenie nastąpiło uroczyste zawierzenie parafii Bożemu Miłosierdziu oraz umieszczenie w kościele św. Józefa obrazu „Jezu, ufam Tobie” (autorstwa profesora Sztamy z Kalisza). W tym miejscu należy przypomnieć, że dopiero w 1978 roku Kongregacja Doktryny Wiary odwołała dekret z 1958 roku. Ksiądz Witucki doczekał także beatyfikacji siostry Faustyny (miała ona miejsce 18 kwietnia 1993 r.). Już po jego śmierci zezwolono na obchodzenie Święta Miłosierdzia Bożego w Polsce (1997 r.), a w 2000 roku papież Jan Paweł II ustanowił to Święto dla całego Kościoła.
W trakcie pobytu w Krajence ksiądz Witucki zaczął nosić mundur generała brygady WP podczas ważnych uroczystości i świąt państwowych. Stało się tak wbrew zakazowi z 1948 roku, który otrzymał ze strony władz komunistycznych w Warszawie. Należy nadmienić, że te same władze 16 maja 1968 roku, zapewne mając na względzie fakt aktywnej działalności w ZBOWiD (ks. Bernard należał do tej organizacji kombatanckiej od 1958 roku), nadały duchownemu stopień podpułkownika z datą wsteczną od marca 1948 roku. Natomiast w 1970 roku działająca w Europie Zachodniej kombatancka organizacja ZUPRO, której członkiem był Bernard Witucki, ponowiła jego nominację na generała brygady WP i Alianckich Sił Zbrojnych Europejskiego Frontu Wewnętrznego, wystawiając odpowiedni dyplom (20 kwietnia 1970 roku) z datą wsteczną od 24 grudnia 1948 roku. Warto podkreślić, ze jeszcze w roku 1988 roku Jerzy Urban (rzecznik komunistycznego rządu) publicznie kwestionował stopień generalski księdza Bernarda. W okresie pełnienia posługi kapłańskiej w Krajence nastąpił także rozkwit opieki duszpasterskiej nad kombatantami. Po otrzymaniu nominacji na kapelana ZUPRO, ksiądz Witucki zainicjował coroczne pielgrzymki na Jasną Górę, które organizował wspólnie z ostatnimi żyjącymi generałami II RP Romanem Abrahamem oraz Mieczysławem Borutą-Spiechowiczem. Pielgrzymka, która odbyła się 3 maja 1974 roku, połączona została ze zjazdem kombatantów.
Kolejnym ważnym wydarzeniem w życiu Księdza były obchodzone w lipcu i sierpniu 1970 roku uroczystości z okazji 25-lecia kapłaństwa. Powyższe wydarzenie wciąż pamięta wielu mieszkańców Krajenki. Na miejscowej plebanii pojawili się bowiem nie tylko zagraniczni kapłani, ale także wojskowi w mundurach państw sprzymierzonych. Głównym punktem jubileuszu było odprawienie uroczystej Eucharystii. Niejako kontynuacją tych obchodów był wyjazd ks. Wituckiego (we wrześniu 1970 r.) do belgijskiej miejscowości Kemmel, gdzie brał udział w kongresie IMOS. Rok później odbył trzymiesięczną podróż po krajach Europy Zachodniej. W okresie od 10 czerwca do 10 września, wraz z delegacją kombatantów - uczestników walk we Francji, Luksemburgu, Belgii i Włoszech, odwiedził te kraje i wziął udział w kilku oficjalnych spotkaniach.
Podczas posługi kapłańskiej w Krajence ks. Witucki uzyskał naukowy stopień doktora teologii. W 1971 roku złożył bowiem na amerykańskim Uniwersytecie Harvard’a pracę na temat: „Problem ładu społecznego – Pokoju i Łaski w Teologii św. Tomasza z Akwinu”. Na jej podstawie Amerykańska Akademia Międzynarodowa Uniwersytetu Harvard’a, 27 czerwca 1973 r., nadała mu wspomniany tytuł. Pobyt w Krajence związany był również ze zmianą wyglądu Księdza Generała. Zaczął bowiem nosić nie tylko mundur generalski, ale także perukę. W 1973 roku otrzymał bowiem pozwolenie od księdza biskupa Ignacego Jeża na zakładanie tego typu atrybutu podczas Mszy św. Wiązało się to z faktem, że ksiądz Bernard cierpiał na reumatyzm, a kościoły w Krajence nie były ogrzewane.
Bernard Witucki był jednym z uczestników protestu przeciwko nadaniu przez komunistyczne władze w Polsce, Krzyża Wielkiego Orderu Virtuti Militari sowieckiemu dyktatorowi Leonidowi Breżniewowi (zdarzenie miało miejsce w 1974 r.). Należy podkreślić, niezależnie od kontekstu politycznego i historycznego sprzeciwu, że taka postawa była zgodna ze słowami, które kapłan wypowiadał wielokrotnie w swoich kazaniach. Nauczał bowiem, że "nie godzi się nosić odznaczeń w formie krzyża tym, którzy nie wierzą, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Bez wiary w Chrystusa krzyż pozostaje bowiem w każdej formie jedynie szubienicą wymyśloną przez królową Mezopotamii Semiramidę. Jezus Chrystus przez mękę swoją z krzyża-szubienicy zrobił dla tych co weń uwierzyli znak zasługi, znak odrodzenia, znak kawalerski-rycerski". Konkluzja była taka, że dla ludzi niewierzących nie może być żadnego Krzyża Zasługi, Krzyża Kawalerskiego itp.
Ksiądz Witucki posługę kapłańską w Krajence zakończył 28 czerwca 1974 roku. Interesujący jest fakt, że również w tym mieście był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa. W jednej z nagranych przez "bezpiekę" rozmów, ks. Generał chwalił niektórych mieszkańców miasta, żaląc się jednocześnie, że pewnym osobom (chodziło o lokalnych komunistów/pedagogów) "sutanna śmierdzi". Z grodu nad Głomią ks. Witucki trafił do Wałcza, gdzie przebywał w latach 1974-75. Następnie udał się na czteroletni urlop zdrowotny.
W tym miejscu należy wspomnieć o uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, która miała miejsce 3 maja 1976 roku na Jasnej Górze. Eucharystii przewodniczył ówczesny metropolita krakowski - kard. Karol Wojtyła. Miała ona niezwykle uroczysty charakter. Przed Mszą świętą gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz złożył Prymasowi Polski - kard. Stefanowi Wyszyńskiemu następujący raport: "Wasza Eminencjo, Księże Kardynale Prymasie Polski! Jako mandatariusz na kraj z ramienia szefa Kapituły Virtuti Militari i naczelnego wodza czasu wojny - śp. gen. Kazimierza Sosnkowskiego, a także w imieniu zebranych tu generałów Wojska Polskiego, proszę posłusznie o zgodę na złożenie przez nas Jasnogórskiej Hetmance dziękczynnego wotum w postaci naszych Krzyży Virtuti Militari za sześćsetletnią pomoc w obronie naszego Narodu i Państwa". Zaszczyt niesienia odznaczeń przypadł ks. Bernardowi Wituckiemu. Na poduszce mieniły się złote i srebrne Ordery Virtuti Militari: gen. bryg. Mieczysława Boruty-Spiechowicza, gen. bryg. Romana Abrahama, gen. bryg. Jana Jagmina-Sadowskiego, ks. Gen. Bernarda Wituckiego, gen. bryg. Jana Kąkolewskiego, gen. bryg. Ludwika Czyżewskiego, gen. bryg. Michała Stempkowskiego, gen. bryg. Franciszka Niepokólczyckiego. Ponadto znajdowała się dedykacja: "Królowo Korony Polskiej, od 600 lat z Jasnej Góry bronisz wolności katolickiego narodu polskiego. Racz przyjąć jako dar wdzięczności najwyższe odznaczenia męstwa Polaków".
29 listopada 1979 r. ks. Bernard Witucki objął parafię pod wezwaniem NMP Wspomożycielki Wiernych w Miastku. Blisko sześć lat później przeszedł na emeryturę (31 lipca 1985 r.), pozostając jednak na stałe w tej miejscowości. Tu zbudował swój dom, w którym spędził ostatnie lata życia.
Ksiądz generał Bernard Witucki zawsze mocno interesował się życiem politycznym. Od samego początku wspierał NSZZ Solidarność. Silne związki utrzymywał również ze środowiskami emigracyjnymi, ubolewając przy tym nad istniejącym podziałem wśród władz polskich na uchodźstwie. Zaliczany był do stronników Prezydenta RP Juliusza Nowiny-Sokolnickiego. W latach 1989-1990 pełnił nawet funkcję Ministra Stanu w powołanym na emigracji rządzie (podobną funkcję sprawował kapelan Solidarności ks. Henryk Jankowski).
Warto podkreślić, że ukochanym Sanktuarium Maryjnym księdza Wituckiego (obok Jasnej Góry) była Górka Klasztorna (najstarsze w Polsce Sanktuarium Maryjne, położone na Krajnie). Wygłaszał tam kazania, pozostawił także pamiątki związane z jego osobą, (m.in. znajduje się tam przekazany przez niego Sztandar Wojska Polskiego z terenu Francji). Wielkim pragnieniem Generała było również, by jego prochy spoczęły w kwaterze Księży Misjonarzy w góreckim Sanktuarium. Nagła śmierć 26 lipca 1993 roku (w okresie panujących upałów) spowodowała jednak, że duchowieństwo, rodzina i środowiska kombatanckie zdecydowały się na szybki pochówek na cmentarzu w Miastku. Pogrzeb odbył się z honorami wojskowymi 31 lipca 1993 roku. Podczas uroczystości obecni byli przedstawiciele rządów: Polski, Francji oraz Wielkiej Brytanii.
W swoim testamencie Bernard Witucki napisał: ,,Bogu Miłosiernemu dziękuję za dar życia, za łaskę wiary katolickiej, za Sakrament Kapłaństwa Chrystusowego. Wdzięczny jestem całym sercem moim Przezacnym Rodzicom za dar ich serca. Wdzięczny jestem J. E. Księdzu Biskupowi Henrykowi Pinsonowi, za święcenia kapłańskie, księżom Profesorom i wszystkim dobrodziejom moim, których spotkałem na drodze mego życia. Stojąc na progu Wieczności patrzę z wiarą, że idę do Domu Ojca, a Jezus Miłosierny, któremu zaufałem, jest gwarantem mej nieśmiertelności przez Eucharystię. Powstanę z martwych Zwycięzcą mej śmierci, piekła i szatana. Dziękuję wszystkim moim Dobrodziejom za usługi mi oddane. Przepraszam tych, którym mogłem wyrządzić krzywdę. Wszystkich Drogich moich zamykam w Miłosiernym Sercu Jezusa. Bogarodzicy Dziewicy Maryi powierzam to moje teraz, godzinę mej śmieci i wieczność całą. Amen.".
źródła:
Materiały Instytutu Pamięci Narodowej (Szczecin, Poznań)
Zbiory własne autora
Jarosław Lemański "Niezwykły Generał", http://www.histor.republika.pl/plik/arty/Niezwykly_General.htm
Ks. Piotr Zieliński ""Przejawy krzewienia pamięci o księdzu generale Bernardzie Wituckim w latach 1993-2013", Miastko 2013
Piotr Zieliński: Ksiądz Generał. Opowieść o ks. Bernardzie Wituckim (1918-1993). Miastko-Słupsk: 2010
"Wspomnienia o Generale" https://www.youtube.com/watch?v=Y4YSRHJ05a8
Barbara Filipiak "Ksiądz Generał z Pałuk, http://palukitv.pl
Fotografie:
AIPN,
zbiory własne autora,
dziękuję również panu Krzysztofowi N. i panu Krzysztofowi B. za udostępnienie fotografii.
Dziękuję także innym Czytelnikom (którzy zastrzegli anonimowość) za nadesłane materiały
Napisz komentarz
Komentarze