Informacja o burzliwej dyskusji, która odbyła się na znanym portalu pana Zuckerberga, dotarła do naszej redakcji przypadkowo. Poinformowali o niej „nazi czytelnicy”. Oczywiście nie ma tutaj literówki. Należy wyjaśnić, że w taki właśnie sposób zwykł określać część środowiska patriotycznego pewien postępowy „unijczyk”, który samookreśleniem „unijczyk” leczy zapewne swoje kompleksy. „Nazi czytelnicy” napisali do nas, że zauważyli w mediach społecznościowych coś, co można nazwać w przenośni „pożarem w burdelu”. Zajrzeliśmy, przeczytaliśmy i przecieraliśmy oczy ze zdziwienia.
Awanturę, co szczególnie zaskakujące, wywołał Marcin H. - znany złotowski przedsiębiorca. To właśnie jego wpisy uruchomiły lawinę kolejnych, które doprowadziły do zaskakującego coming out -u. Zadziwiające w tym jest zwłaszcza to, że przedsiębiorca Marcin H. to nie prawicowy faszysta z wrogiego, nienawistnego portalu, który podobno nie istnieje, którego nawet nazwy niektórzy boją się wypowiedzieć w towarzystwie, bo karcone jest to ostracyzmem. Marcin H. to raczej ktoś przychylny niektórym złotowskim mediom. Sympatia ta w przeszłości była zresztą odwzajemniana. Wystarczy przywołać historię konfliktu „demona” z parafii Piotra i Pawła z Marcinem H., który w typowy dla siebie sposób relacjonowały media M. Leszczyńskiego.
Przy utarczkach słownych emocji nie brakuje. Łatwo wtedy może się coś wymsknąć. Podczas dyskusji pod jednym z artykułów na złotowskie.pl (FB) tak właśnie się stało. Otworzyła się przysłowiowa "Puszka Pandory", która spowodowała coming-out. Okazało się bowiem, że w regionie mamy przedstawicieli nowego nurtu w dziennikarstwie.
Kim jest administrator złotowskie.pl na FB? Trudno zgadnąć. Wielkie ukłony jednak w jego stronę i przedsiębiorcy Marcina H. za publiczną dyskusję. Wypłynęło z niej bowiem to, co niekoniecznie podtrzymuje mit rzetelności, którego akurat redaktor przy okazji polemiki z przedsiębiorcą Marcinem H. żałośnie próbował bronić. Co istotne, przy tej szarpaninie, zapewne niechcący, zdradzono wielką tajemnicę. Otóż okazało się, że głośne tytuły z Marcinem H. w roli głównej, powstawały na prośbę samego zainteresowanego. Czy to rzetelność dziennikarska? Panie Leszczyński, a może zamiast pouczać nas co tydzień jacy to „be” są Polacy i jaki to postępowy jest ten Zachód (zwłaszcza nad Odrą i Renem), lepiej zmobilizować swoich wiernych Czytelników do powstrzymania emocji i nie dawania pożywki portalom których rzekomo nie ma?
Efektem gorącej dyskusji na złotowskie.pl (FB) jest ujawnienie zjawiska „dziennikarstwa niebinarnego”. To tak samo jak z tym Samem Smithem. Trudno je opisać właściwymi słowami, bo można narazić się na pozew za brak tolerancji. Zatem w tym miejscu należy powstrzymać się z oceną. Poza tym jest wielce prawdopodobne, że jakiś niebinarny sędzia mógłby zechcieć zrewanżować się swoim byłym obrońcom i co wtedy? Swoją drogą z „niebinarności” można uczynić niezły oręż. Na przykład określić się mianem niebinarnego biznesmena. Przy okazji „wyruchać” sieć Ruchu na sprzedaży lub "wydymać" fiskusa na zorganizowanej sprzedaży gazet poza obiegiem fiskalnym i tym samym uszczuplić dochody państwa z tytułu VAT. Prawda, że byłoby to nowatorskie? A może nie? Może i w tym przypadku mamy już prekursorów nowych trendów na naszym terenie?
KC
ps. słowa "wydymać" i "wyruchać" to ukłon w stronę lewicowego czytelnika. Prawicowych wypada przeprosić za te wulgaryzmy.
Napisz komentarz
Komentarze