W Złotowie jak w większości miast w Polsce doszło do paniki, która spowodowała zmasowany popyt na zakup paliwa. Była to okazja do wykorzystania słabości mieszkańców i wywindowania cen za sprzedawane produkty naftowe. Sytuacja ta podważyła wizerunek czołowym stacjom za sprawą franczyzystów i partnerów sprzedażowych. Stanowczo na tę sytuację zareagował prezes największej spółki paliwowej w Polsce.
Prezes PKN Orlen opublikował stanowisko, w którym zapowiedział zerwanie umów z tymi kontrahentami, którzy od wczoraj podnieśli ceny paliw.
W trybie natychmiastowym rozwiążemy umowę z tą stacją, jak również z każdym innym odbiorcą naszych paliw czy operatorem stacji korzystającej z naszego szyldu, który będzie próbował wykorzystać aktualną sytuację do nieuczciwych praktyk i manipulowania cenami paliw.
Na większości stacji paliw w powiecie złotowskim wzrosty były powyżej 20 gr.
Władze Orlenu zapewniają, że paliwa nie zabraknie. Jeśli występują chwilowe braki to są spowodowane wczorajszą szarżą na stacje paliw wywołaną paniką.
„PKN Orlen, Grupa Lotos i PERN monitorują sytuację na bieżąco i są przygotowane na każdy scenariusz. Polska dysponuje odpowiednimi zapasami surowca i zdywersyfikowanymi, różnorodnymi, źródłami dostaw ropy naftowej” – podkreśliły spółki.
Sytuację na rynku cynicznie próbował wykorzystać lider Agrounii Michał Kołodziejczak. "Wojna. Dziś po 10 zł/l. Jutro ma być po 15 zł/l. Pieniądze przestają mieć wartość" – napisał Kołodziejczak.
Do zarzutów odniosła się rzecznika PKN Orlen. "Haniebny przykład dezinformacji. Pan Kołodziejczak, próbując wywołać panikę związaną z wojną na Ukrainie, posługuje się przykładem stacji, która kupuje paliwo w hurcie między innymi od Orlenu i sprzedaje z ok. 100 proc. marżą!"
Napisz komentarz
Komentarze